piątek, 21 września 2012

Romantyczność

Idę sobie zamaszyście... a tu trójką (mama, tata i córeczka) układają serduszko z podgrzewaczy na parkowej alejce.
-- Już chyba idą! -- mówi córka. Fotografuję i idę dalej. Gdy trochę odszedłem wystrzeliły sztuczne ognie. Romantycznie komuś było...

sobota, 26 maja 2012

Myśl na weekend


Spoczywanie jest pierwszym obowiązkiem obywatela, a niecierpliwość przynosi jedynie szkodę.
Tomasz Mann Czarodziejska góra, tłum. Józef Kramsztyk, WDW 1992

niedziela, 2 października 2011

czwartek, 9 grudnia 2010

Czechofilia

Kiedy przez kilka minut przeżywamy odrobinę wspólnej przyjemności, od razu widać, czym dla nas, czechofilów, są Czechy.
Są jak deser, jak bita śmietana, jak polewa czekoladowa, której nie sposób się oprzeć.
Są jak kobieta dla drag queen.
Są tą częścią naszej osobowości, której nie mamy.
Tęsknimy do niej. Szukamy, ale w Polsce z wielu powodów nie możemy jej znaleźć.
Każdy z nas ma w głowie jakiś czeski dowcip, scenę z filmu lub zachowanie, które przytacza na dowód tego, jak Czesi się od nas różnią.

Mariusz Szczygieł Zrób sobie raj, Czarne 2010

---
Kartkuję z zainteresowaniem (książką dysponuję przelotnie…) i przypominam sobie swoją własną historię z Czech:

Był grudzień. Wracaliśmy z delegacji przez Czechy do Polski. Plan zakładał nocleg w Czechach, gdyż droga była zbyt długa, by przejechać ją bez zatrzymywania. Zarezerwowaliśmy pokój w czeskim hoteliku. Niestety… jak to w grudniu – spotkały nas zawieje śnieżne, dojazd się opóźnił poza czas pracy pani-gospodyni hotelu. Kolega sięgnął więc po komórkę na jakimś parkingu przy stacji benzynowe, kilkadziesiąt kilometrów od czeskiej granicy. Dodzwania się. Angielski i niemiecki, których znajomością hotel się szczycił, okazały się nieprzydatne. W użyciu pozostaje mieszanka polskiego, czeskiego i ratunkowego języka tej części Europy – rosyjskiego. Słyszymy instrukcję dla spóźnionych turystów, pani gospodyni, dojeżdżającej z pobliskiego miasteczka: „Nie dojedziecie na czas? A to wam zostawię klucz przy drzwiach, koło kwiatów, sięgnijcie i otwórzcie sobie hotel. Wyjedziecie przed moim powrotem? To wrzućcie z powrotem klucze do skrzynki na listy. A śniadanie zostawiłam w lodówce! Miłego pobytu!”

I jak tu nie lubić Czechów?

niedziela, 21 listopada 2010

Tory

Znajoma jadąc wyjątkowo pociągiem (samochód oddała do naprawy) zobaczyła „inną Polskę”.

Jeżdżę pociągiem codziennie, więc mnie to martwi, ale nie szokuje. Ale to prawda – Polska widziana z torów wygląda inaczej, niż widziana z samochodu. Wygląda gorzej. Wygląda, jakby zabrakło w niej wstydu.

Raz, zaniedbana jest infrastruktura kolejowa (zresztą same pociągi też). Przy wszystkich narzekaniach na polskie drogi – drogi się buduje i remontuje, co widać. Może te zmiany nie dokonują się w oczekiwanym tempie, ale to i tak kolosalna różnica z infrastrukturą kolejową, gdzie czas (z pewnymi wyjątkami) zatrzymał się dwadzieścia lat temu.

Dwa, osoby „prywatne” nie są lepsze. Ściana domu „od torów” to jakieś nieistotne zaplecze, które można zaniedbać. Ludzie zerkający przez okno pociągu są nieistotni – można na ich oczach kraść, czy zaspokajać różne biologiczne potrzeby…

***

Dzięki temu jednak widać lepiej, jak zmienia się Polska „od frontu”. A przecież nie zmienia się tylko na pokaz.

sobota, 13 listopada 2010

Godna miłości?

Gdy w 1948 roku zawłądnęło nim uczucie do Lindy Baud, osiągnęło u niego głębię, to znaczenie i taki stopień skomplikowania, któe są obce dla mniej wrażliwych natur. Świadectwem były setki listów miłosnych. I nie to było ważne, czy Lindę Baud (jak wątpili obserwatorzy tej afery) cechowały wystarczająco duże walory intelektualne i duchowe, czy była po prostu godna tej miłości. Przecież zawsze pozostanie zagadką, dlaczego między niektórymi ludźmi zawiązuje się miłość i namiętność. Dla Jaccouda ta o prawie dwadzieścia lat młodsza kobieta była nie tylko kochanką, lecz partnerką, z którą dzielić się mógł swoimi najgłębszymi zainteresowaniami i poglądami. Starał się ją uformować według własnych wyobrażeń i do pewnego stopnia na pewno mu się to udało. Z jej strony zyskał podziw i radość z poznania tego nowego, pozornie wyższego świata, jak również z zasmakowania prawdziwej miłośći, która nie ograniczała się tylko do cielesnej namiętności. Lecz chociaż zdobył tak wiele szczęścia i zadowolenia, ogarniały go coraz to większe wątpliwości i wahania. Nie był w stanie skorzystać z recept, wystarczających naturom nieskomplikowanym, według których kochanki to kochanki i zmienia się je, gdy zaczynają wchodzić w kolizję z mieszczańską moralnością lub gdy przeszkadzają w karierze.
Jurgen Thorwald Godzina detektywów, tłum. Krystyna i Kazimierz Jaegermannowie, Jerzy Dumański, Jan Markiewicz, Znak 2010

---
Burzyłem się na ten fragment u Jurgena Thorvalda. Bo przebija przez niego podziw dla głębi szanowanego prawnika (Jaccouda), dla złożoności jego natury. Przepraszam, ale podziwiać kogoś, kto jest na tyle niepozbierany w sobie, że z pistoletem wpada do domu czyjegoś domu i zabija starszego mężczyznę, by zdobyć jakieś listy, napisane w podobnym przypływie szaleństwa?
Nie wiem, czy przeze mnie przebija tu mieszczańska moralność, czy może sympatia do starożytnego już postulatu, że najważniejsze jest, by to rozum panował nad emocjami, a nie odwrotnie.