Wisława Szymborska „Miniatura średniowieczna”
Po najzieleńszym wzgórzu,
najkonniejszym orszakiem,
w płaszczach najjedwabniejszych.
Do zamku o siedmiu wieżach,
z których każda najwyższa.
Na przedzie xiążę
najpochlebniej niebrzuchaty,
przy xiążęciu xiężna pani
cudownie młoda, młodziusieńka.
Za nimi kilka dworek
jak malowanie zaiste
i paź najpacholętszy,
a na ramieniu pazia
coś nad wyraz małpiego
z przenajśmieszniejszym pyszczkiem
i ogonkiem.
Zaraz potem trzej rycerze,
a każdy się dwoi, troi,
i jak który z miną gęstą
prędko inny z miną tęgą,
a jak pod kim rumak gniady,
to najgniadszy moiściewy,
a wszystkie kopytkami jakoby muskając
stokrotki najprzydrożniejsze.
Kto zasię smutny, strudzony,
z dziurą w łokciu i z zezem,
tego najwyraźniej brak.
Najżadniejszej też kwestii
mieszczańskiej czy kmiecej
pod najlazurowszym niebem.
Szubieniczki nawet tyciej
dla najsokolszego oka
i nic nie rzuca cienia wątpliwości.
Tak sobie przemile jadą
w tym realizmie najfeudalniejszym.
Onże wszelako dbał o równowagę:
piekło dla nich szykował na drugim obrazku.
Och, to się rozumiało
arcysamo przez się.
----
To spóźniony wierszyk urodzinowy, a właściwie zastępstwo za właściwą notkę. Miało być o "Kopciuszku" Rossiniego z Glyndebourne, ale zrezygnowałem; miało być o Glyndebourne, o sztuczności i Peterze Sellersie (i jego realizacji "Theodory" Handla), ale też zrezygnowałem. Aż się boję edytować dłużej tę notkę, bo niedługo i z Szymborskiej zrezygnuję...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz