Środa:
Dzień Matki. Kwiaciarnia reklamuje to święto w wiadomym celu. A na drzwiach karteczka z prezentem dla mam na czasie: „W sprzedaży parasole”.
Czwartek:
Lekarz: Ha! Ja to wykryłem przy takim pobieżnym badaniu! No, ale ja jestem starym wyga! – cii… lepiej nie mówić, że to samo wykryła pielęgniarka parę godzin wcześniej…
Piątek:
W kiosku dworcowym oglądam pisma w języku obcym. Na jednym napisano (długopisem) 12,- a pod tytułem: 1,90 euro. Podchodzę do sprzedawcy, a on: „Zwylf ojro” – „Nie, nie” – pokazuję na cenę pod tytułem – „euro dziewięćdziesiąt, a dwanaście złotych.”. Sprzedawca: „Żartowałem.”.
Sobota:
Na nauce przedchrzcielnej spotykam młode matki. Rozmowa zeszła na czerwień wózka. „W uroki można wierzyć lub nie” – mówi jedna – „ale lepiej je odczynić”.
Niedziela:
Internet odmawia posłuszeństwa. Może uroku nie odczyniłem? Uroku przerywającego światłowody?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz