Zabawnie dadzą się tłumaczyć imiona własne: Racine – Korzonek, Gambetta – Nóżka, Cicero – Groszek, Wolfgang (Goethe!) – Wikołaz, Leoncavallo – Lewkoń; jadąc zaś z Ventimiglia przez Mentonnę do Cannes, jedziemy po polsku z Dwudziestomilowa przez Podbródek do Lasek. Opowiadają, że w 1915, za okupacji niemieckiej, gdy depesze wolno było nadawać tylko w języku „urzędowym”, pewien student zatelegrafował do ojca: wege di e das habe lange, co znaczyło: „drogi tato mam długi”, o pewnej zaś wysoko postawionej damie, już za czasów niepodległości, mówiono w Warszawie, że pytała dyplomatów zagranicznych, jakiej sobie życzą kawy – Avec fourrure ou lilas? (z kożuszkiem, czy bez?).
Do tej samej kategorii należą „przełady” w rodzaju: wymarzona pogoda = vos habet uxor post eum dabit (wy-ma-żona-po-go-da); zakonnica = Hinterkavallerie; gorączka = Ihnhändchen; pomadka = Nachmutter etc.
Julian Tuwim Pegaz dęba, ISKRY 2008
Dedykuję Wszystkim na udany weekend, a sam lecę leczyć swoje Durchbuchfinknein, czy coś w tym stylu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz