piątek, 25 czerwca 2010

Zapały

Ale sam akt wart był zapisania jako dokument dla psychologii ówczesnej szlachty polskiej. Zapał jej i zamiary nie miały jutra. Upijała się nie tyle winem, co własnym temperamentem. Oburzenie, które podyktowało konfederację, było niewątpliwie szczere, decyzja w danej chwili całkiem na serio, gdyby Sienieński był w Przemyślu, rozniesiono by go na szablach. Co więcej, każdy szlachcic, co podpisał akt konfederacyjny, odjeżdżał do domu z najgłębszym przekonaniem, że spełnił czyn, że złożył pozytywny dowód obywatelskiej cnoty i szlachetnej rezolucji. Zrobił swoje — niechże teraz król Jego Mość, niech p. starosta przemyski, niech wreszcie sam p. Derśniak dokończą roboty.
Władysław Łoziński Prawem i lewem, obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku, Iskry 2005

Brak komentarzy: