sobota, 30 października 2010

Maniery...

Such was the extent of the rapacity that even a German official complained of 'plundering expeditions that are reducing Prague to the status of German village'. Hitler's contempt went so far that, after spending the night at the Prague castle in March 1939, he thought nothing of walking off the next morning with several valuable tapestries, rolled up and furtively stuffed into the back of his car, it has been written, like somoe hotel guest surreptitiously stealing the establishment's bath towels before checking out.
Frederic Spotts Hitler and the Power of Aesthetics, Overlook Press, 2002

---
Tłumaczę: Chciwość doszła do takiego poziomu, że nawet niemieccy urzędnicy narzekali na 'rabunkowe wyprawy, które redukują Pragę do statusu niemieckiej wioski'. Zapisano, że wzgarda Hitlera [PAK: Wcześniej Frederic Spotts pisze, iż Hitler pogardzał Czechami od swych czasów wiedeńskich] posunęła się do tego stopnia, że spędziwszy noc na praskim zamku w marcu 1939 roku, nie wzdragał się wyjść następnego dnia rano z kilku cennymi gobelinami, zwiniętymi i ukradkiem schowanymi z tyłu jego samochodu, niczym hotelowy gość, wykradający kąpielowe ręczniki przed swym odejściem.

sobota, 23 października 2010

Bez mediów

Parę dni spędziłem bez mediów. Nie zupełnie „oczywiście” – przez około godzinę oglądałem telewizję, zerkałem przez WAP do Internetu, słyszałem „to i owo” przez telefon, czy od spotkanych ludzi. A przede wszystkim byłem odcięty na tyle krótko, by nie tracić świadomości przewijających się przez media wątków.

Ale – właściwie jedyne informacje, które mogłem śledzić, to te z WAPu mojego operatora komórkowego. O czym było? O „Ryszardzie C.” (gdyby mnie odcięło od mediów choćby parę godzin wcześniej, nie wiedziałbym, co się działo w Łodzi i nie skojarzyłbym jakiegokolwiek Ryszarda C., jeszcze kilka godzin wcześniej najgłośniejszym morderstwem było zabicie Eugeniusza Wróbla*), ‘ustawieniu’ Mistrzostw Europy (ale już w czym, nie raczono napisać), oraz o Nergalu wychodzącym ze szpitala.

Ważne? Nie ważne? Samych informacji bym nie krytykował, ale każda z nich wymagała znajomości kontekstu, a tego już WAP nie dawał. Czy ‘duże’ media dają coś lepszego? Chyba nieco tak. Ale przede wszystkim, wymagają śledzenia na bieżąco. Z tej perspektywy odcięcia trochę brakuje mi takiego medium – skrótowego i prostego, ale informującego także o kontekście, o historii wątku, pozwalającego go śledzić (w obu kierunkach). Tyle, że czy ja, ‘odcięty od mediów’ (chwilowo) byłem jakimkolwiek rynkiem dla mediów? Chyba nie**…

I jeszcze jedno – gdyby nie Życzliwy Głos w telefonie, nie wiedziałbym kto wygrał Konkurs Chopinowski. Bo WAP o nim nie wspominał. Bo gdzie? Wydarzenia? Te są zarezerwowane dla polityki. Sport? Cóż, nawet jeśli ja (i nie tylko) mam skojarzenia sportowe, to nie oczekuję tego od twórców portalu wapowskiego. Rozrywka? A czy Chopin to rozrywka? (Swoją drogą – czy choroba Nergala to rozrywka? Życzę mu dużo zdrowia, ale dwa newsy o chorobie Nergala, przy braku jakiegokolwiek newsa o Konkursie Chopinowskim, to jednak przesada…)

--
*) Którego, skądinąd, miałem okazję poznać w trakcie swoich studiów…
**) Superego szepcze mi w ucho, że takie spostrzeżenie powinno się przetworzyć na portal, WAPowski, chociażby, który by dostarczał takich informacji. Skoro jest na rynku medialnym luka? Ale, właśnie, dla kogo? Czy jakiś reklamodawca wydałby na to pieniądze?

sobota, 16 października 2010

Konkurs

-- Chopin?! U ciebie!? -- zareagowała kiedyś moja Ciocia zobaczywszy na moim biurku płytę z "Czarnej Serii" NIFC. Cóż, trafia się, choć bliżej mi do Bacha, czy Mozarta (może dlatego też, że bliżej mi do oratorium, czy opery, niż do pianistyki). Ale, gdy kolejna znajoma osoba zapytała mnie, czy śledzę Konkurs, bo ona owszem, stwierdziłem, że zerknę... I wciągnęło mnie*!

Muzyka też. Odtwarzam sobie właśnie w tle Sonatę b-moll z wczoraj (Nicolay Khozyainov). Ale muzyki się spodziewałem. Odkryciem są natomiast dla mnie emocje czysto sportowe. Kibice (głównie internetowi), komentatorzy w studio, którzy tak komentują, jakby zaraz miał się pojawić Jacek Gmoch i rozrysować Sonatę b-moll na ekranie. I czekanie na wyniki (i westchnienie ulgi, że raczej przeszli). Uff...

---
*) Nie mój przypadek, ale faktycznie, da się pogadać, jak o serialu. Bo innych też kibicowanie i śledzenie dramaturgii wciąga.