niedziela, 21 listopada 2010

Tory

Znajoma jadąc wyjątkowo pociągiem (samochód oddała do naprawy) zobaczyła „inną Polskę”.

Jeżdżę pociągiem codziennie, więc mnie to martwi, ale nie szokuje. Ale to prawda – Polska widziana z torów wygląda inaczej, niż widziana z samochodu. Wygląda gorzej. Wygląda, jakby zabrakło w niej wstydu.

Raz, zaniedbana jest infrastruktura kolejowa (zresztą same pociągi też). Przy wszystkich narzekaniach na polskie drogi – drogi się buduje i remontuje, co widać. Może te zmiany nie dokonują się w oczekiwanym tempie, ale to i tak kolosalna różnica z infrastrukturą kolejową, gdzie czas (z pewnymi wyjątkami) zatrzymał się dwadzieścia lat temu.

Dwa, osoby „prywatne” nie są lepsze. Ściana domu „od torów” to jakieś nieistotne zaplecze, które można zaniedbać. Ludzie zerkający przez okno pociągu są nieistotni – można na ich oczach kraść, czy zaspokajać różne biologiczne potrzeby…

***

Dzięki temu jednak widać lepiej, jak zmienia się Polska „od frontu”. A przecież nie zmienia się tylko na pokaz.

sobota, 13 listopada 2010

Godna miłości?

Gdy w 1948 roku zawłądnęło nim uczucie do Lindy Baud, osiągnęło u niego głębię, to znaczenie i taki stopień skomplikowania, któe są obce dla mniej wrażliwych natur. Świadectwem były setki listów miłosnych. I nie to było ważne, czy Lindę Baud (jak wątpili obserwatorzy tej afery) cechowały wystarczająco duże walory intelektualne i duchowe, czy była po prostu godna tej miłości. Przecież zawsze pozostanie zagadką, dlaczego między niektórymi ludźmi zawiązuje się miłość i namiętność. Dla Jaccouda ta o prawie dwadzieścia lat młodsza kobieta była nie tylko kochanką, lecz partnerką, z którą dzielić się mógł swoimi najgłębszymi zainteresowaniami i poglądami. Starał się ją uformować według własnych wyobrażeń i do pewnego stopnia na pewno mu się to udało. Z jej strony zyskał podziw i radość z poznania tego nowego, pozornie wyższego świata, jak również z zasmakowania prawdziwej miłośći, która nie ograniczała się tylko do cielesnej namiętności. Lecz chociaż zdobył tak wiele szczęścia i zadowolenia, ogarniały go coraz to większe wątpliwości i wahania. Nie był w stanie skorzystać z recept, wystarczających naturom nieskomplikowanym, według których kochanki to kochanki i zmienia się je, gdy zaczynają wchodzić w kolizję z mieszczańską moralnością lub gdy przeszkadzają w karierze.
Jurgen Thorwald Godzina detektywów, tłum. Krystyna i Kazimierz Jaegermannowie, Jerzy Dumański, Jan Markiewicz, Znak 2010

---
Burzyłem się na ten fragment u Jurgena Thorvalda. Bo przebija przez niego podziw dla głębi szanowanego prawnika (Jaccouda), dla złożoności jego natury. Przepraszam, ale podziwiać kogoś, kto jest na tyle niepozbierany w sobie, że z pistoletem wpada do domu czyjegoś domu i zabija starszego mężczyznę, by zdobyć jakieś listy, napisane w podobnym przypływie szaleństwa?
Nie wiem, czy przeze mnie przebija tu mieszczańska moralność, czy może sympatia do starożytnego już postulatu, że najważniejsze jest, by to rozum panował nad emocjami, a nie odwrotnie.