sobota, 13 listopada 2010

Godna miłości?

Gdy w 1948 roku zawłądnęło nim uczucie do Lindy Baud, osiągnęło u niego głębię, to znaczenie i taki stopień skomplikowania, któe są obce dla mniej wrażliwych natur. Świadectwem były setki listów miłosnych. I nie to było ważne, czy Lindę Baud (jak wątpili obserwatorzy tej afery) cechowały wystarczająco duże walory intelektualne i duchowe, czy była po prostu godna tej miłości. Przecież zawsze pozostanie zagadką, dlaczego między niektórymi ludźmi zawiązuje się miłość i namiętność. Dla Jaccouda ta o prawie dwadzieścia lat młodsza kobieta była nie tylko kochanką, lecz partnerką, z którą dzielić się mógł swoimi najgłębszymi zainteresowaniami i poglądami. Starał się ją uformować według własnych wyobrażeń i do pewnego stopnia na pewno mu się to udało. Z jej strony zyskał podziw i radość z poznania tego nowego, pozornie wyższego świata, jak również z zasmakowania prawdziwej miłośći, która nie ograniczała się tylko do cielesnej namiętności. Lecz chociaż zdobył tak wiele szczęścia i zadowolenia, ogarniały go coraz to większe wątpliwości i wahania. Nie był w stanie skorzystać z recept, wystarczających naturom nieskomplikowanym, według których kochanki to kochanki i zmienia się je, gdy zaczynają wchodzić w kolizję z mieszczańską moralnością lub gdy przeszkadzają w karierze.
Jurgen Thorwald Godzina detektywów, tłum. Krystyna i Kazimierz Jaegermannowie, Jerzy Dumański, Jan Markiewicz, Znak 2010

---
Burzyłem się na ten fragment u Jurgena Thorvalda. Bo przebija przez niego podziw dla głębi szanowanego prawnika (Jaccouda), dla złożoności jego natury. Przepraszam, ale podziwiać kogoś, kto jest na tyle niepozbierany w sobie, że z pistoletem wpada do domu czyjegoś domu i zabija starszego mężczyznę, by zdobyć jakieś listy, napisane w podobnym przypływie szaleństwa?
Nie wiem, czy przeze mnie przebija tu mieszczańska moralność, czy może sympatia do starożytnego już postulatu, że najważniejsze jest, by to rozum panował nad emocjami, a nie odwrotnie.

Brak komentarzy: