środa, 30 czerwca 2010

Twórcza moc kryzysu

Teraz powodem okazał się być kryzys gospodarczy, który dopadł w końcu władców Rzymu. Liczba zamówień gwałtownie spadła. Na rynku dzieł zapanowała dekoniunktura. Wielu architektów, rzeźbiarzy i malarzy znalazło się nagle bez pracy, zaczęli więc masowo wyjeżdżać z Rzymu, aby znaleźć sobie nowych patronów, nabywców lub kupców w innych regionach Europy: w Hiszpanii, Francji, Niemczech. W taki właśnie sposób nowy styl — barok — rozprzestrzenił się po całym kontynencie.
Peter Englund Lata wojen, tłum. Wojciech Łygaś, Finna 2003

piątek, 25 czerwca 2010

Zapały

Ale sam akt wart był zapisania jako dokument dla psychologii ówczesnej szlachty polskiej. Zapał jej i zamiary nie miały jutra. Upijała się nie tyle winem, co własnym temperamentem. Oburzenie, które podyktowało konfederację, było niewątpliwie szczere, decyzja w danej chwili całkiem na serio, gdyby Sienieński był w Przemyślu, rozniesiono by go na szablach. Co więcej, każdy szlachcic, co podpisał akt konfederacyjny, odjeżdżał do domu z najgłębszym przekonaniem, że spełnił czyn, że złożył pozytywny dowód obywatelskiej cnoty i szlachetnej rezolucji. Zrobił swoje — niechże teraz król Jego Mość, niech p. starosta przemyski, niech wreszcie sam p. Derśniak dokończą roboty.
Władysław Łoziński Prawem i lewem, obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku, Iskry 2005

piątek, 18 czerwca 2010

Drobiazgi

Wydatki na pielęgnację wąsów powinno się odliczać od podatku.

John Yeutter, prawnik, popiera w tej kwestii Amerykański Instytut Wąsów, a ja notuję za Forum, w pośpiechu by zdążyć przed ciszą przedwyborczą.

***

Poprzedni weekend pobił chyba rekord festynów/świąt/zabaw ulicznych/parkowych/miejskich. I bardzo dobrze! Z wielką satysfakcją obserwuję, jak Polacy coraz chętniej bawią się w czasie wolnym na świeżym powietrzu. I jak pomagają im w tym władze wszelakie – samorządowe, spółdzielcze, parafialne.

***

Inną rzeczą jest, że poziom jest bardzo różny – tydzień temu oglądałem grupę powstańców śląskich przygotowujących się do miejskiej parady… I wypadało to fatalnie – samochód osobowy ‘ucharakteryzowany’ na samochód pancernych (ale właściwie bez zmienionej sylwetki i kół), do tego karabiny zupełnie do niczego nie podobne… Oczywiście wszystko zależy od poziomu amatorstwa i oficjalności, bo na przebierance szkolnej nie byłoby to nic, co budziłoby moją krytykę. Ale oficjalne obchody dni miasta? Można się było bardziej postarać. Tym bardziej, że ta historia nie jest do miasta przypisana na siłę.

***

Oficjalna muzyką w niebie jest Bach. Ale gdy anioły są same, grają sobie Mozarta.

Znacie? Ale kto to powiedział? Widziałem te słowa przypisane Arnoldowi Schönbergowi. Ale coś mi tu nie pasuje… Tymczasem przeglądam sobie Gramophone (numer majowy, 2010), gdzie (chwaląc Haydna!) David Threasher przywołuje teologa, Karla Bartha, który stwierdził:

It may be that when the angels go about their task of praising God, they play only Bach. I am sure, however, that when they are together en famille they play Mozart and that then too our dear Lord listens with special pleasure.
(Może być tak, że gdy anioły wychwalają Boga, grają tylko Bacha. Ale jestem pewien, że gdy są w domu grają Mozarta, a wtedy także nasz drogi Pan słucha ich ze szczególną przyjemnością.)

To brzmi jak oryginał, który został szlachetnie uproszczony i przypisany bardziej znanemu autorowi. Może wiecie coś więcej na ten temat?

wtorek, 8 czerwca 2010

Historia męczy (także ta mniej wielka)

To naprawdę dziwne czasy. Przeżywamy historyczne wydarzenia, które pewnego dnia znajdą się w książkach i podręcznikach. Ale przecież trzeba jeszcze przez nie jakoś przejść. Nic więc dziwnego, że wszystko rozmienia się na małe zmartwienia i lęki. Historia jest naprawdę rzeczą bardzo męczącą. Jutro poszukam pokrzyw i węgla.
Zapiski anonimowej kobiety, Berlin, koniec kwietnia 1945, za Anthony Beevor, Berlin 1945. Upadek, tłum. Józef Kozłowski, Znak 2009

Reblog this post [with Zemanta]

piątek, 4 czerwca 2010

Ale kto chce prognozy pogody?

But who wants to be foretold the weather? It is bad enough when it comes, without our having the misery of knowing about it beforehand. The prophet we like is the old man who, on the particularly gloomy-looking morning of some day when we particularly want it to be fine, looks around the horizon with a particularly knowing eye, and says:
'Oh, no, sir, I think it will be clear up all right. It will break all right enough, sir.'
'Ah, he knows,' we say, as we wish him good-morning, and start off; 'wonderful how these old fellows can tell!'

Jerome Klapka Jerome Three Men in a Boat, Penguin Books 1994

Długi weekend trwa, a wojna deszczu z Polską skończyć się nie chce. Zacząłem już nawet wzywać do pokoju, wzorem prezesa (czas skończyć wojnę deszczo-polską!), później jednak doszedłem do wniosku, że mogę co najwyżej wzywać do zakończenia tej wojny z pozycji Polaka, co zaś sugeruje formę kapitulacji przed deszczem...

W każdym razie Was i siebie pocieszam:
'Oh, nie, Mili Państwo, myślę że się ładnie wypogodzi.'

Reblog this post [with Zemanta]