czwartek, 13 maja 2010

Bez

A polski bez jak pachniał w maju
W Alejach i w Ogrodzie Saskim,
W koszach na rogu i w tramwaju,
Gdy z Bielan wracał lud warszawski!
Szofer nim maił swą taksówkę
Frajerów wioząc na majówkę,
Na trawkie, pifko i muzykie;
Gnał na sto jeden, na rezykie;
A wiódł śmietankie towarzyskie:
Kuchtę Walercię, tę ze Śliskiej,
Burakoszczaka z Czerniakowskiej
I Józia Gwizdalskiego z Wolskiej.
Byli spocone i zziajane
I wszystkich trzech w drebiezgi piane,
I jak jechali bez Pułaskie,
Fordziak w latarnię wyrżnął z trzaskiem,
I przybiegł (tyż po gazem krzynkie)
Flimon szarpany za podpinie.
Szofer czarował go natralnie,
Że on zapychał leguralnie
I "Niech ja skonam, niech ja skonam
(Zawsze dwa razy! rzecz stwierdzona),
Skoro jeżeli znakiem tego
Nie jest to wina bzu danego,
Któren cholernie się uwietrzniał
I mocny zapach uskuteczniał:
Ciut, ciut mnie z niego zamroczyło
I właśnie bez to się zdarzyło".
Policjant mówił: "Ja nie frajer
I pan nie weźmiesz mnie na bajer,
Pan się zatrudniasz alkoholem" --
I nagle krzyk: "To ja chromolę!"
I "Nie bądź pan tu za szemrany!"
A kuchta w pisk: "Zabiją! Rany!"
A Józio w pysk, a Józia w mordę,
I już w powietrzu pachnie mordem,
I wszyscy do komisariatu,
A z winy -- majowego kwiatu.

Julian Tuwim Kwiaty polskie, Czytelnik 1978

---
Co notuję pod wrażeniem uwietrzniania się bzu kilka dni temu, w piekny majowy wieczór. A dziś? Pozostaje mi życzyć, by pogoda sobie przypomniała, że to maj, do którego i bez i my mamy prawo.

Brak komentarzy: