poniedziałek, 31 maja 2010

Drobiazgi… albo XXI wiek w ubiegłym tygodniu…

Środa:

Dzień Matki. Kwiaciarnia reklamuje to święto w wiadomym celu. A na drzwiach karteczka z prezentem dla mam na czasie: „W sprzedaży parasole”.

Czwartek:

Lekarz: Ha! Ja to wykryłem przy takim pobieżnym badaniu! No, ale ja jestem starym wyga! – cii… lepiej nie mówić, że to samo wykryła pielęgniarka parę godzin wcześniej…

Piątek:

W kiosku dworcowym oglądam pisma w języku obcym. Na jednym napisano (długopisem) 12,- a pod tytułem: 1,90 euro. Podchodzę do sprzedawcy, a on: „Zwylf ojro”„Nie, nie” – pokazuję na cenę pod tytułem – „euro dziewięćdziesiąt, a dwanaście złotych.”. Sprzedawca: „Żartowałem.”.

Sobota:

Na nauce przedchrzcielnej spotykam młode matki. Rozmowa zeszła na czerwień wózka. „W uroki można wierzyć lub nie” – mówi jedna – „ale lepiej je odczynić”.

Niedziela:

Internet odmawia posłuszeństwa. Może uroku nie odczyniłem? Uroku przerywającego światłowody?

Brak komentarzy: