poniedziałek, 15 lutego 2010

Drobiazgi

Właśnie wróciłem z Urzędu Miejskiego. Powód? Odebranie ‘awiza’ (awizo numer dwa, choć awiza numer jeden nie otrzymałem), pozostawionego przez gońca miejskiego, gdyż nie było mnie przez kolejne trzy dni w domu (oczywiście zdaniem UM, które dość nieszczęśliwie to sformułowało, bo ja w domu owszem, bywałem, ale nie w godzinach wizyt gońca). Oczywiście trzeba się stawić osobiście w UM by awizo odebrać, co nie jest najprostsze dla osób pracujących, gdyż UM jest otwarty zwykle od 7:00 do 14:30 (jeden dzień w tygodniu otwarty jest dłużej, właśnie dla osób pracujących – do 16:30; oczywiście otwarty jest budynek, bo biura już niekoniecznie…). Pytanie moje, jako obywatela, czy nie można by rozsyłać zawiadomień z urzędu pocztą? Na pocztę zwykle jest bliżej, pracuje też ona dłużej (moja lokalna od 7 do 20), a listonosze są lepiej obeznani z mieszkańcami.

Nie wykluczam, że problem tkwi w pieniądzach. Jakąś dekadę temu, znajoma wyrażała swoją złość na miejskie gazetki informacyjne (nie w moim miejscu zamieszkania), pełne pustosłowia i pochwał, a robione za jej, podatnika, pieniądze. Aż wpadła na znajomego, który zasiadał w komisji kultury (jako konsultant społeczny), który wyjaśnił, że sam za gazetką miejską głosował. Dlaczego? Bo Urząd był zobowiązany do zamieszczania ogłoszeń w prasie, a wydawanie własnej gazetki wychodziło taniej, niż kierowanie ogłoszeń do prasy regionalnej...

Taniej, ale czy lepiej? O skutku ubocznym, jakim było zwasalizowanie dziennikarzy wobec UM, nie warto wspominać.

***

U Adama Szostkiewicza na blogu dyskusja na temat nożowników i zamordowania policjanta w Warszawie. Przypomniała mi ona doświadczenie sprzed paru miesięcy, gdy to wszedłem do sklepu dla kibiców lokalnego klubu sportowego, ot, rozglądając się za koszulką (nie miałem nic przeciwko by dofinansować takim zakupem klub, nawet jeśli koszulki nie mógłbym nosić w miejscowościach, gdzie są inne kluby, konkurencyjne…).

Może domyślacie się, jak i ja się domyślałem, że w takim miejscu będzie sporo koszulek mniej lub bardziej klubowych, może jakieś regionalne, czy ogólnopolskie*? No to domyślacie się źle. Co prawda może jakieś koszulki klubowe były, ale większość towaru to koszulki i dresy (tych drugich więcej) z napisami typu JP, CHWDP**, życzeniami śmierci dla zdrajców i „psów”. Wyszedłem dość przerażony. Owszem, kibice mają własne zasady i ja dla nich przeciwnikiem nie jestem. Ale nie mogę do dzisiaj się pogodzić z tym przyzwoleniem na agresję. Na tak otwarte demonstrowani nienawiści. Gdyby pojawił się sklep ze strojami ozdobionymi napisami kierującymi nienawiść ku innym narodowościom, czy nawet mniejszością seksualnym, zapewne doczekałby się przynajmniej pikiety protestacyjnej. Ale przeciwko kibicom innych drużyn i policji?

(Rozumiem, że właściciele sklepu sobie kupili odpowiednie rolety, po kolejnym wybiciu szyby przez kibiców przeciwnej drużyny, i teraz na pomocy policji już im nie zależy...)

***

A chcecie pokibicować? Z przykrością obserwowałem polemikę na łamach Archeologii Żywej na temat wiarygodności rekonstrukcji twarzy Mikołaja Kopernika. Że jednak pojawił się odpowiedni wpis na łamach Archeowieści, czuję się z obowiązku referowania zwolniony.

(Może tylko zauważę dwie rzeczy. Pierwsza, czego szczęśliwie Wojciech Pastuszka na Archeowieściach nie poruszył, że w ruch poszły także argumenty polityczne. I druga – nieprzyjemnie zdziwiło mnie potraktowanie samego procesu rekonstrukcji jako swoistej czarnej skrzynki, na którego wyniki można się powoływać, ale już orientować się w nich niekoniecznie. (Tak, pamiętam, że obiecałem Torlinowi już dawno, że odgrzebię materiały na temat rekonstrukcji twarzy na podstawie twarzoczaszki. I nic – nie odgrzebałem, a to co pamiętam z referatów na ten temat ulatnia się coraz bardziej…))

---

*) Zdjęcie ze sklepu dla kibiców. Ale wrocławskiego.

**) Już dobrze nie pamiętam, ale mam nadzieję, że byli przynajmniej ortograficzni…

Brak komentarzy: