piątek, 12 marca 2010

Zmartwienia admirała

Seydlitz moored in harborImage via Wikipedia

Zanim opuścił Seydlitza [PAK: krążownik liniowy Seydlitz], Hipper wezwał Ericha Readera, swojego szefa sztabu i przedstawił mu swoje obawy, związane z objęciem dowództwa przez kontradmirała Friedricha Boedickera:
"Wiesz, że jestem wielkim miłośnikiem muzyki, mam na myśli dobrą i wyrafinowaną muzykę," zaczął Hipper. "Jestem zwłaszcza miłośnikiem Ryszarda Wagnera, zwłaszcza Lohengrina! Nasza orkiestra... jest teraz w swojej szczytowej formie."
"Rzeczywiscie tak jest, Wasza Ekscelencjo. Dołożymy wszelkich starań by tak pozostało--"
"Z pewnością mam taką nadzieję, gdyż muzyka jest najlepszą formą odprężenia, jaką mamy na pokładzie. To czego się obawiam, to to, że podczas mojej nieobecności może się ona pogorszyć--"
Hipper zamilkł... Po chwili Reader odważył się [zapytać]: "Dlaczego miało by się coś zmienić?"
Hipper podskoczył z krzesł, krocząc tam i z powrotem wygadując się:
"Boedicker nic nie wie o muzyce. Jego gust ogranicza się do pruskich marszy, słodkich walcy i kończy się na Zemście Nietoperza. Jestem pewien, że doprowadzi naszą orkiestrę do upadku, mówię ci!"*
...[Ale] zakończył wybuchając śmiechem. "W końcu, niedługo wracam. Często im pokazywałem, gdzie skrzypce grają źle!"

Robert K. Massie Castles of steel, Jonathan Cape 2004 (wyraźnie cytując wspomnienia Ericha Raedera)
---
Żeby nie sprawiać trudności wyjaśniam -- sama sytuacja w pewien sposób mnie bawi. Admirał, wojna światowa, przed i za krwawe zmagania, a tu troską się otacza orkiestrę... Jakoś to nie pasuje, nawet jeśli się pamięta o skutkach bezczynności marynarki, czyli o buncie w Kilonii w 1918 roku. Tak więc Franz von Hipper mnie bawi, podobnie jak bawi mnie Winston Churchill, który wśród obowiązków premiera w czasie II wojny światowej znalazł czas, by troszczyć się o liczebność stada małp na Gibraltarze.

Ale można też na to spojrzeć inaczej -- bo przecież wszyscy jakiejś rozrywki potrzebują. W o wiele bardziej ponurych czasach i miejscach pojawiają się wspomnienia o tworzeniu orkiestr, grup teatralnych, kabaretów.

A swoją drogą, w Polsce pojmujemy niemieckość, jako coś łącznego, gdzie Wagner występuje obok pruskich marszów, jako jeszcze jeden wyznacznik, a wszysttko się razem doskonale uzupełnia. Tymczasem proszę -- pochodzący z Bawarii Hipper (dość wyjątkowy przykład kariery w Keisersmarine) utożsamia się z muzyką Wagnerem, ale pruskie marsze... brrr... to coś dla niego obcego, dowodzącego złego smaku.

---
*) Before leaving Seydlitz, Hipper summoned Erich Reader, his Chief of Staff, and described one of his worries about turning over to command to Rear Admiral Frierdrich Boedicker:
"You know I am very fond of music, I mean good and refined music," Hipper began. "I'm particular fond of Richard Wagner, particularly Lohengrin! Our band... is at the top of its form just now."
"Indeed it is, Your Excellency. We will take the greatest care to see that it remains so--"
"I certainly hope so, for music is perhaps the best form of relaxation I get on board. What's worrying me is that there might be a change for the worse during my absence--"
Hipper lapsed into silence... After a time Reader ventured: "Why should there be any change?"
Hipper jumped from his chair, strode up and down and blurted out:
"Boedicker knows nothing about music. His taste runs to nothing but Prussian marches, treacly waltzes and bits out of Fledermaus. I'm sure he'll be mucking up my whole band -- mucikng it up, I tell you!"
...[But] he ended up bursting out laughing. "After all, I'll soon get them right again. I've often had to show them myself when the fidles were going wrong!"


Reblog this post [with Zemanta]

Brak komentarzy: