piątek, 17 lipca 2009

Balaam

Leszek Kołakowski “Balaam czyli Problem winy obiektywnej”

Balaam, syn Boera, przedsięwziął podróż służbową z polecenia Boga w ważnych sprawach państwowych, a jechał na oślicy, Jednakże Bogu nie podobała się droga przezeń obrana, wysłał tedy anioła, żeby Balaama powstrzymać. Aliści sprawił zarazem, że anioł z wielkim mieczem widzialny był tylko dla oślicy – co zresztą nieraz się zdarza. Widząc przeszkodę oślica zachowała się racjonalnie i zboczyła z drogi; Balaam, który anioła nie widział, zachował się również racjonalnie i okładał ją kijem, chcąc zmusić do powrotu na trakt. Rzecz powtórzyła się trzy razy, aż wreszcie Bóg użyczył daru mowy oślicy, która wrzasnęła głośno:
– Za co mnie bijesz?
Balaam nie zdziwiony specjalnie jej mową – bo nie takie rzeczy się działy w tych czasach – odparł z gniewem:
– Natrząsasz się ze mnie! Szkoda, że nie mam miecza, bo bym cię zadźgał!
Jednakże Bóg, przemawiając paszczęką no wytworną pokornego zwierza, nie mówił przez dłuższy czas jeźdźcowi, o co właściwie chodzi, i przekomarzał się z Balaamem, który aż siniał ze złości. Wreszcie ulitował się nad obojgiem i uczynił anioła widzialnym dla Balaama, a ten natychmiast zrozumiał sytuację. Anioł od razu skoczył na niego z wymyślaniem:
– Dlaczego biłeś niewinne zwierzę? Ta oślica – krzyczał – uratowała ci życie, bo gdyby jechała dalej, rozpłatałbym cię bez litości tym żelazem, a ją bym zostawił w przy życiu.
– Ależ, łaskawy panie – bronił się Balaam – przecież cię nie widziałem, bo mi się nie objawiłeś.
– Nie pytam cię, czy mnie widziałeś, czy nie – krzyczał anioł tupiąc – pytam cię, dlaczego biłeś niewinne zwierzę?
– Ależ, dobrodzieju – mówił Balaam zacinając się – biłem ją, bo mi się sprzeciwiała, każdy by tak zrobił na moim miejscu.
– Nie zwalaj winy na “każdego” – huknął anioł – mowa o tobie, a nie o “każdym”. Sprzeciwiła ci się, bo tak jej kazałem, a ty bijąc ją sprzeciwiłeś się mnie, który jestem twoim zwierzchnikiem, a przez to i Bogu, który mnie wysłał, a który jest jeszcze większym zwierzchnikiem.
– Ależ, czcigodny, wielebny, szanowny Panie – jęczał Balaam – przecież cię nie widziałem, więc jak mogłem...
– Znowu gadasz nie na temat – przerwał mu anioł prychając ze złości. – Wszyscy jesteście tacy sami. Każdy grzeszy i mówi, że “nie wiedział”; trzeba by piekło zamknął na kłódkę, gdyby słuchać takich wykrętów. Zgrzeszyłeś obiektywnie, rozumiesz? Obiektywnie, sprzeciwiłeś się Bogu.
– Rozumiem – powiedział Balaam ze smutkiem, już spokorniały. Stał na drodze, mały, tłusty, nieszczęśliwy, i ocierał pot z łysej głowy. – Rozumiem już dobrze. Jestem obiektywnym grzesznikiem, a więc w ogóle jestem grzesznikiem. Zgrzeszyłem raz, bo cię nie widziałem. Zgrzeszyłem drugi raz, bo biłem niewinne zwierzę. Zgrzeszyłem trzeci raz, bo chciałem jechać dalej wbrew zakazowi Boga. Zgrzeszyłem czwarty raz, bo się z tobą kłóciłem. Jestem naczyniem grzechu, padalcem nieczystym, dla którego piekło byłoby dobrodziejstwem. Zgrzeszyłem bardzo, Panie. Miej litość, Panie. Wszystko się bierze z tej przeklętej popędliwości.
– No, dość, przestań się znów usprawiedliwiać – fuknął anioł, ale już spokojnie, udobruchany. – Jedź teraz dalej.
– W którą stronę, Panie? – spytał Balaam.
– W tę samą, gdzie jechałeś – odparł anioł.
Balaam jęknął i zaszlochał. – Przecież właśnie chciałeś mnie zatrzymać, Panie!
– Już cię zatrzymałem, a teraz możesz jechać dalej – odpowiedział anioł.
– Więc po co mnie zatrzymałeś, Panie?
– Przestań mędrkować, grzeszniku! Bóg tak chciał.
Balaam zrezygnowany wsiadł na oślicę, która ruszając mruknęła:
– No tak, w rezultacie ja wyszłam na tym najgorzej; mój pan poniósł tylko przykrość moralną, ale mnie grzbiet boli do tej chwili.
Potem oddaliła się powoli razem z jeźdźcem.
Morałów z tej opowieści też jest wiele, ale nie wszystkie wymienimy. Warto zauważyć, że gdyby anioł ujawnił się tylko Balaamowi, ten zawróciłby oślicę, która z pewnością posłusznie zjechałaby z drogi. Ale wtedy nie miałby okazji do zasługi – bo cóż to za zasługa wyminąć widzialną przeszkodę? Zasługa jest wyminąć niewidzialną, ale tego właśnie nie chciał uczynić.
Morał pierwszy: nie lekceważmy głosu bydlęcia, bo ono czasem wie lepiej.
Morał drugi: niewiedza jest grzechem, a tłumacząc się niewiedzą dodajemy tylko nowy grzech do starych.
Morał trzeci: jest przeciwne zdrowemu rozumowi używać zdrowego rozumu do kłótni z rozumem absolutnym.
Morał czwarty: od winy obiektywnej nawet Pan Bóg nas nie wyzwoli.
Morał piąty: oto skutki, kiedy dwoje zachowuje się racjonalnie, ale każde ma inne przesłanki rzeczowe.
Morał szósty: takie jest życie.


---
(Chciałem zacytować Leszka Kołakowskiego, gdy dowiedziałem się o jego śmierci. Jakoś poważne cytaty mi nie leżały. Został więc żart. To chyba dobrze wspominać humor i uśmiech)

Brak komentarzy: