wtorek, 26 stycznia 2010

Przyjaźń między epokami

Francesco pozdrawia swego Cycerona. Twoje listy długo i gorliwie poszukiwanie, a znalezione tam, gdzie się najmniej ich spodziewałem, przeczytałem chciwie. Usłyszałem, jak wiele mówisz, jak wiele opłakujesz, na jak wiele rzeczy zmieniasz pogląd, Marku Tuliuszu. Już przedtem wiedziałem, jakim byłeś nauczyciele dla innych, ale dopiero teraz pojąłem, jakim byłeś dla siebie. Z kolei więc ty, gdziekolwiek jesteś, posłuchaj nie rady, lecz z prawdziwej miłości pochodzącego lamentu, jaki nie bez łez wypowiada jeden z potomnych, bez miary rozmiłowany w tobie. O niespokojny stale i zatroskany, czy raczej, abyś rozpoznał swoje własne słowa, «porywczy i nieszczęsny starcze», cóż ty chciałeś osiągnąć tyloma sporami i bezużytecznymi zabiegami? Gdzież się podział spokój godny twoich lat, profesji i fortuny? Jakaż to złuda chwały wplątała starca w boje młodzieńców i poniewieranego wszelkimi przygodami powlokła wreszcie na śmierć niegodną filozofa? Ach, niepomny rad brata i twoich własnych zbawiennych pouczeń, byłeś jak ten nocny wędrowiec, który, niosąc w ciemności światło, pokazuje drogę idącym za nimi, a sam fatalnie potyka się i upada.
Pomijam Dionizjusza, pomijam brata twego i wnuka, pomijam nawet Dolabellę, którego to pod niebo wynosisz pochwałami, to niespodziewanymi zniewagami szarpiesz. To jeszcze może dałoby się znieść. Zostawiam samego też Juliusza Cezara, którego dobrze znana łaskawość była przystanią dla wszystkich napastników. Nie powiem nic o wielkim Pompejuszu, u którego mogłeś prawem przyjaźni wszystko uzyskać. Ale jakież to szaleństwo rzuciło cię przeciw Antoniuszowi? No tak, miłość do republiki. A przecież wiedziałeś, że ona od posad się wali. Jeśli zaś wiodła cię czysta wiara, samo umiłowanie wolności, to skąd taka twoja zażyłość z Augustem? Cóż powiedziałbyś Brutusowi? On rzekł: «Jeśli ci podoba się z Oktawian, można by pomyśleć, że ty nie pragnąłeś uniknąć pana, lecz jeno chciałeś znaleźć pana bardziej przyjaznego». Jeszcze tego ci brakowało, nieszczęśniku, jeszcze to zrobiłeś u kresu, iż tak obraziłeś, kogo przedtem wychwaliłeś, iż on tobie, nie mówię, że źle uczynił, lecz pozwolił, by inni źle czynili.
Boli mnie twoja dola, przyjacielu, wstydzę się twoich błędów i lituję się nad nimi, i razem z tymże Brutusem «nie przyznaję żadnej wartości kunsztom, w których widzę twoją największą biegłość». Bo tak naprawdę cóż to daje, uczyć innych, cóż to daje, mówić ciągle najbardziej ozdobnymi słowami o męstwie, jeśli sam siebie nie słuchasz? O ileż byłoby lepiej, zwłaszcza filozofowi, spokojnie postarzeć się na wsi, «rozmyślając – jak sam gdzieś piszesz – o życiu wiecznym, a nie tym tu, tak znikomym». Nie mieć oznaki rózeg, nie łaknąć triumfów, nie natężać się przeciw żadnemu Katylinie. Ale to już wszystko daremne. Żegnaj na wieki, mój Cycero.

Petrarka (z Familiarium rerum libri; za Zygmuntem Kubiakiem Literatura Greków i Rzymian)

Brak komentarzy: