Sztuka miłości w stylu amerykańskim polega na wyznaniu miłości, wysunięciu żądań i na posiadaniu. Energia miłosna nigdy nie jest tłumiona wewnątrz, lecz nieustannie promieniuje na zewnątrz. Jednak paradoksalnie napięcie miłosne słabnie, zaraz jak tylko miłość zostanie wyznana. W naszych czasach młodzi ludzie mają tak wiele okazji, żeby poznać zarówno miłość duchową, jak i cielesną, że trudno nawet o porównania z dawnymi czasami. Ale z drugiej strony, w skrytości ducha podejrzewają, że miłość duchowa umarła. Kiedy drzemiąca w sercu miłość nie natrafia na przeszkody i raz po raz powtarzany jest proces zdobywania obiektu i wygasania miłości, wtedy daje się zauważyć charakterystyczne dla naszych czasów zjawisko, jaki jest niezdolność do miłości oraz śmierć namiętności. Wydaje się, że właśnie to stanowi główną przyczynę cierpienia młodzieży, borykającej się ze sprzecznościami tkwiącymi w miłości duchowej.
Mishima Yukio Wprowadzenie do Hagakure (tłum. Beata Kubiak Ho-Chi; w Estetyka japońska, t. 3, pod red. Krystyny Wilkoszewskiej, Universitas, Kraków 2005)
Przyznaję, że fragment mnie bardzo bawi i nawet nie chodzi o doszukiwanie się podtekstów, ale po prostu o jakieś przyzwyczajenie do przenoszenia tych zdań na slajdy w PowerPoincie. I jeszcze fragment obyczajowy:
Dawniej, przed wojną, młodzi ludzie łatwo odróżniali miłość duchową od fizycznego pożądania. Kiedy zostawali studentami, starsi koledzy zabierali ich do domów publicznych, gdzie uczyli się zaspokajać pragnienia cielesne. Natomiast kobiety, którą kochali, nie odważyliby się nawet dotknąć. Tym sposobem w nowoczesnej Japonii miłość padła ofiarą prostytucji, a jednocześnie podtrzymywana była jej stara, purytańska forma. Lecz jeśli chcemy, by istniała miłość duchowa, to trzeba w zamian coś poświęcić, gdyż mężczyzna musi zaspokoić swoje cielesne żądze. Bez tego nie będzie prawdziwej miłości. Na tym właśnie polega tragizm męskiej fizjologii.
(Gdy czytałem, złapałem się na myśli, że kultura japońska musiała być różna od naszej w zakresie etyki seksualnej. A potem sobie przypomniałem opowieść szkolnego polonisty, że dawniej u nas też tak bywało, przynajmniej jeśli chodzi o maturzystów. Tyle, że nie pamiętam, czy chodziło mu o czasy przed drugą, czy przed pierwszą wojną światową…)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz