sobota, 23 maja 2009

Planety, albo przypadek Plutona

Na lata 1914-1916 datuje się Planety Gustawa Holsta – suita obejmująca Marsa, Wenus, Merkurego, Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna. Suita była kompletna. Do roku 1930, gdy to odkryto Plutona… Gustaw Holst nie uzupełniał swojej suity – zresztą miałby niewiele czasu, gdyż zmarł w roku 1934.

Ten brak kłuł jednak niektórych w oczy – Collin Matthews dopisał więc Plutona (w roku 2000 dla Kenta Nagano). Przez kilka lat suita była więc (potencjalnie) kompletna. Aż tu nagle, 24 sierpnia 2006 roku zdegradowano Plutona z planety do planety karłowatej… Tymczasem w marcu tego roku Sir Simon Rattle z Filharmonikami Berlińskimi nagrał Planety z Plutonem, ale też – jakby przewidując jego los – ze współczesnymi utworami poświęconymi innym ciałom niebieskim – Asteroidzie 4179: Toutatis (Kaiji Saariaho), czy Ceres (Marka-Anthony’ego Turnage).

---
Notuję zaś to wszystko bez głębszych przesłanek – ot, przykład złośliwości rzeczy martwych. (Względnie złośliwość Międzynarodowej Unii Astronomicznej...) I chyba umiarkowanego zrozumienia (a może nawet nie tyle niezrozumienia, co ludzkiego dążenia do domknięcia, kompletności), bo powiązanie poszczególnych części Planet Holsta z ciałami niebieskimi, to tylko jedno z możliwych odczytań (choć to odczytanie tytułowe). Suita stanowi zamkniętą całość, oddając swymi częściami zarówno cechy przypisywane boskim patronom planet (Mars, przynoszący wojnę, Wenus przynosząca pokój, Merkury, skrzydlaty posłaniec, itp.), jak i etapy ludzkiego życia (Neptun to tyleż eleganckie, co logiczne zakończenie dzieła). Nawet dobry tytuł i wyraźne nawiązanie do Neptuna, nie czynią z Plutona, odnowiciela idealnego dopełnienia suity…

(A suitę Planety słuchałem wczoraj. Bez Plutona rzecz jasna.)

Brak komentarzy: