środa, 8 kwietnia 2009

Odkładając na półkę - Ewolucja i zagłada Tony’ego Hallama

Krzykliwa okładka z czaszką i wulkanem zapowiada naukowy horror. Dobrze, że kupowałem na okładkę nie zwracając uwagi. W środku trudności są zupełnie inne niż zapowiedź kolejnej zagłady (choć kończąc autor i o działalności człowieka wspomina) – otóż, wbrew zapowiedziom z ostatniej strony, mamy tu trochę żargonu naukowego. Ale nie tyle by mnie zniechęcić. Wręcz przeciwnie – taka zmiana tematu wśród ostatnich lektur (że często cytuję, to nie muszę tłumaczyć, co czytam) była mi potrzebna.

Ewolucja i zagłada traktuje o wielkich wymieraniach, głównie „wielkiej piątce” wielkich wymierań, choć czym bliżej współczesności i tym więcej treści. Autor nie ulega popularnym teoriom (zwłaszcza nie lubi hipotezy „impaktu” – mimo, że zmuszony jest przyznać, iż w końcu kredy miał on pewne znaczenie), przeciwnie, stara się wyłuszczyć, co na ten temat wie nauka. A powiedzmy sobie szczerze – wie niewiele. Zresztą nie ma się czemu dziwić – czas niszczy świadectwa, a nawet tam gdzie są one obecne, utrudnia porównanie z przyrodą znaną z naszych czasów.

Wielkie wymierania okazują się trudnym tematem. Najpierw unikano takiego rozumienia, wskazują na stopniowość przemian w przeszłości Ziemi. Potem się okazało, że przynajmniej w czasie geologicznym, pewne wydarzenia zachodziły „nagle” (co nadal może oznaczać dziesiątki i setki tysięcy lat) – ale nagłość wcale nie jest utrudnieniem – wprost przeciwnie.

Nie wiemy niczego konkretnego. Zwykle wymiernia były związane ze zmianami poziomu morza –dokładniej z jego przyborem (tylko dwa wielkie wymierania z listy autora się z wyłamują z tego schematu), połączonym z – i to przyczyna zapewne ważniejsza – anoksją, czyli zmniejszeniem zawartości tlenu w wodzie. (Tu uwaga: takie zjawisko powinno w pierwszym rzędzie dotykać fauny i flory morskiej – i rzeczywiście, głównie badania dotyczą właśnie jej, co do reszty jest jeszcze trudniej.) Skąd się one wzięły nie wiadomo dokładnie – przyczyn mogło być kilka, od ruchów skorupy ziemskiej
(i jej wypiętrzania, lub odwrotnie), po zmiany klimatu.

Zmniejszanie się obszaru morskiego też może być przyczyną (jest związane np. z końcem kredy – czyli najsłynniejszym wielkim wymieraniem, które zabrało nam dinozaury); ale autor wymienia jeszcze zmiany klimatyczne (niezależnie od wpływu na poziom morza), oraz wulkanizm. Problem polega na tym, że wiele z tych zjawisk jest mniej lub bardziej spółczesnych i – jak można się przekonać – nie wpływały one znacząco na faunę i florę. (Jednak, jak przekonuje autor, „wielkie wymierania” to raczej przykład ekstremalny czegoś zwyklejszego – może więc większe skomasowanie, albo szybkość zmian?)

To co wiadomo najlepiej, to to, że giną głównie zwierzęta duże i dobrze wyspecjalizowane. Powody są proste – duże zwierze, oznacza jednocześnie dłuższy cykl reprodukcji, a więc i wolniejsze dostosowanie do zmian środowiska. Jednocześnie duże zwierze wymaga większego obszaru do życia -- tymczasem wymierania się wiążą zwykle z ograniczeniem miejsc dogodnych do przeżycia. Podobnie jest ze specjalizacją – największe szanse mają zwierzęta małe i ‘uniwersalne’ – jak choćby… szczury. To zresztą, że właśnie małe i uniwersalne były dawne ssaki miało im pomóc przetrwać
podczas wymierania dinozaurów.

Z tego punktu widzenia nasza przyszłość jest niepewna. Człowiek jest stworzeniem dużym, o wolnej wymianie pokoleń. Z drugiej strony wszędobylskim, dostosowującym się (częściowo dzięki technice) do bardzo różnych warunków. A to z kolei dobrze.

---
Tony Hallam Ewolucja i zagłada. Wielkie wymierania i ich przyczyny, tłum. Marcin Ryszkiewicz, Prószyński i S-ka, 2006

Brak komentarzy: