Tym razem nie zapowiadałem absencji – pamiętając, jak skończyła się poprzednia zapowiedź. Choć akurat tym razem byłem pewny, że do Internetu się nie podłączę.
Odkładając do plecaka: W oparach absurdu
Cóż tu pisać? Nawet ból niewymowny braku przypisów w Nowych Wiadomościach Literackich z 1 kwietnia 1936 roku nie napina szelek. Absurd nasz niepowszedni niczym balonik napełnił się w prima aprilis, zdejmując ciężar wzroku z przytorowych sarenek. Ufff… Sarenki dziękują panom Antoniemu S. i Julianowi T. Dowody wdzięczności zajęła prokuratura.
Bananowiec (na drugim planie, rzecz jasna). Można się częstować. (Wydział Biologii UAM, kampus Morasko.)
Morasko robi wrażenie. Choćby dlatego, że znane mi z regionu rozbudowy zwykle wciskają się w miasto, a nie w las. Nawet jeśli las, gdzieś jest. Akademia Muzyczna też niczego sobie – przynajmniej z zewnątrz (w przeciwieństwie do budynków kompleksu Moraska nie wchodziłem).
Swoją drogą, w grudniu słyszałem opowieść o tym, że państwo ma za dużo pieniędzy. I nie ma ich na co wydawać (z przykładami, planowania inwestycji na przyszłe lata już, byle wydać, bo przecież darowane…). Odnoszę wrażenie, że z punktu widzenia „góry” hierarchia ważności jest następująca: budynki, instytucje, ludzie i sprzęt na którym pracują. (Może jeszcze coś po środku.) No cóż, budynkiem można się pochwalić jako swoim sukcesem, a tym co w ludzkich głowach się zmieni, już nie bardzo.
(I dlaczego oni szukają kociaka na Opolszczyźnie? Zły adres!)
Malarz malujący akt na wystawie. A właściwie chwilowo schylający się po coś…
Rogalików św. Marcina nie kupiłem. Prima aprilis to nie jest właściwa data. A może powinienem? Jakoś nie uprawiałem turystyki cukierniczej. Może powinienem zacząć?
Odkładając do plecaka: Ostatni poganie
Pierre Chuvin zarysował bardzo ciekawy temat, ale po lekturze wcale nie byłem mądrzejszy niż przed. Bo na dobrą sprawę, co znaczy poganin? (Pierre Chuvin wskazuje na hipotezę, że chodziło o ‘miejscowych’, którzy identyfikują się z lokalna tradycją, bo chrześcijaństwo było w znacznej mierze napływowe – ale przecież i sam nie mierzy jego trwania na podstawie statystyk migracji.) Z tym jest problem, zwłaszcza gdy poganom nie wolno składać ofiar i modlić się publicznie. Jak jeszcze można ukazywać trwale i ku pamięci potomnych, własne przekonania religijne? Wszystko to, jak elementy dawno rozbitej układanki – coś wiemy, o magii zwłaszcza, bo ona była wyrazista (choć i autor ma rację, że jednocześnie żałośnie nieporadna i kompromitująca dla własnych wyznawców); coś wiemy o uroczystościach i świętach (ale te mają często tradycję dłuższą – jak wywodzi autor, Izyda w Katanii stała się św. Agatą, ku niezmąconej radości świętujących 5 lutego); coś wiemy o gustach literackich i odwołaniach do grecko-rzymskiej klasyki; coś wreszcie wiemy o chłopach, którzy długo jeszcze stosowali dawne rytuały (choć już bez świątyń i zorganizowanego kultu). To jednak nie daje przekonującego obrazu umierającej religii i filozofii.
---
Pierre Chigin Ostatni poganie (tłum. Joanna Stankiewicz-Prądzyńska) Czytelnik 2008
A młodzież niezmotoryzowana przekonuje, że można używać słów na k… i na ch…, kompletnie bez agresji, bez złości, nawet nie po to by uwolnić demony irytacji, ale po prostu, z przyzwyczajenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz