piątek, 4 lipca 2008

Cysorz to mo klawe życie

W ramach lektur wtórnych, po „Ja, Klaudiuszu sięgnąłem po Tacyta, Swetoniusza i Herodiana (tego ostatniego trochę z przypadku, ale skoro był...). Odnajdywałem ten sam świat, ale świat inny jednocześnie. I przypominałem sobie, że władza korumpuje, a władza absolutna korumpuje absolutnie.

O tym ostatnim przypomniał mi znowu Herodian w żywocie Kommodusa (choć część historyków zarzuca mu zbyt pobłażliwe podejście do jego przypadku). Ale wcześniej można to było zauważyć w żywocie Nerona pióra Swetoniusza (bardziej Swetoniusza niż Tacyta, o dziwo; ale może dlatego, że Swetoniusza bardziej interesują ludzie – choćby tylko plotki o nich, a mniej polityka).

Starając się zebrać te postacie, wyłaniające się z lektur osobowości muszę przyznać, że mam problemy z mówieniem o Juliuszu Cezarze jako władcy. Dużo o nim wiemy jako o wodzu, ale władał (z odliczeniem czasu na prowadzenie wojen) względnie krótko – a przynajmniej w jego żywotach zostało to zepchnięte na margines. Dużo pracował, był raczej otwarty na inne ludy zamieszkujące państwo, kochał władzę, ale nie przykładał większej uwagi do symboliki, czym zniechęcał wielu do siebie (mimo łagodności w czasie wojny domowej). Jednak wydaje się, że władza nie zdołała go ukształtować, przynajmniej ponad to, co ukształtowało w nim dowodzenie legionami i prowincjami.

August to skomplikowany przypadek – pod wieloma względami przeciwieństwo swego stryja (wystarczy porównać stosunek do żołnierzy) i ktoś o kim Swetoniusz potrafi niemal jednocześnie powiedzieć, że był okrutnikiem i człowiekiem łagodnym. Ten paradoks da się łatwo rozwiązać (inny był August idący po władzę, inny ją już sprawujący), niemniej charakterystyka ta wydaje się świetnym argumentem dla zwolenników sytuacjonizmu, wedle którego człowiek nie tyle ma stały charakter, co zachowuje się zgodnie z wymogami sytuacji, w jakiej się znalazł. Jednak bronię się przed takim rozumieniem – może (jak chyba pisze gdzieś Swetoniusz) należałoby uznać, że okrucieństwo jest odwrotną stroną strachu? Czym pewniej czuł się August w roli pryncepsa, tym bardziej mógł sobie pozwolić na umiarkowanie wobec wrogów. Jednak jego ewolucja w kierunku dobrotliwego ojca ojczyzny, jakby nienaruszona przez szkodliwy wpływ posiadanej władzy, jest zadziwiajaca.

Tyberiusz zyskuje dzięki Swetoniuszowi. Oczywiście ma on swoje za uszami, jest oschłym formalistą, który ulega zmysłowym przyjemnościom (i na przykład zachwyca się obrazem, na którym Atalanta zaspokaja ustami Melaniona*). Ale to charakterystyka prywatna (skądinąd mam dużo uznania dla ludzi, którzy potrafią zachować chłodny dystans i pewną surową prostotę, zbyt dużo by taki opis mnie zniechęcał), która nie przekłada się na sprawowanie urzędu, gdzie Tyberiusz jest sumiennym urzędnikiem, któremu trudno zarzucić (poza sprawą Sejana) by dał się skorumpować władzy.


O Kaliguli trudno coś powiedzieć. Znany jest z ‘szaleństw’, choć Auguet doszukuje się tu raczej próby zbudowania absolutnej władzy metodami znanymi z „Poskromienia złośnicy”. Okres sprawowania władzy jest jednak tak krótki, a opisy (zgodnie!) tak bardzo skupione na anegdocie, że postać jest praktycznie nieopisywalna.

Klaudiusza „znamy” z powieści Gravesa dla władcy bardzo życzliwej, choć ukazującej także wskazywaną przez Swetoniusza uległość wobec żony i wyzwoleńców-doradców. (Chyba da się w tym dostrzec problem w kontaktach Klaudiusza z innymi ludźmi, w których brakuje pewnej otwartości i partnerstwa w stosunkach z innymi ludźmi; tak jakby naznaczyła i upośledziła go długotrwała samotność... Ale może sugeruję się Gravesem...) W gruncie rzeczy jednak Klaudiusz to przypadek podobny do Tyberiusza - władca, któremu niewątpliwie można wykazać wiele prywatnych słabostek (z okrucieństwem na czele – ale kto liczy zamordowanych lekką ręką senatorów czytając Gravesa...)?), jednak nie mających większego wpływu na zasadniczo godne sprawowanie władzy.

I Neron– przykład idealny (podobnie jak Kommodus u Herodiana) - młody, inteligentny człowiek, obejmujący władzę wśród najlepszych oczekiwań, a może i najlepszych chęci (uwagi historyków o poprzednikach mających ostrzegać przed następcami uznałbym raczej za ahistoryczne próby dowiedzenie, że słabości charakteru były widoczne już wcześniej**). I tak początkowo rządzący, stopniowo jednak dostrzegający, iż nie ma ograniczeń dla własnych zachcianek. (Zachcianek początkowo związanych z muzyką i wyścigami konnymi, później także życiem erotycznym – absolutna władza była na dalszym miejscu.) Obaj wyglądają na młodzieńców (Neron objął władzę mając 17 lat, popełnił samobójstwo – mając 30 lat – pamiętany obraz Klausa Marii Brandauera jako Nerona, czy Michała Bajora postarza jego wyobrażenie... Kommodus objął władzę w wieku 19 lat, a sprawował ją do 31 roku życia***), których charakter, niezupełnie jeszcze ukształtowany zwichnęła władza...

I taki jest główny, choć może banalny wniosek z tych lektur i tego osobistego i dyletanckiego przeglądu pierwszych cesarzy – mało kto potrafi się oprzeć sile władzy. Pomaga dojrzałość, pomaga taki oschły charakter jak w przypadku Tyberiusza, już nie tak podatny na zmiany, nie tak miękki wśród słów pochlebców****. Dzisiejsza polityka różni się (szczęśliwie) tym, że władza w państwach demokratycznych jest jednak ograniczona, podlegająca ocenie, kadencyjności, krytykom wolnej prasy. Ale i tu widzimy jak władza krzywi charaktery...

--
*) Nie oparłem się by to zacytować, choćby dlatego, że Swetoniuszowi tłumaczonemu na polski pozostaje zadowolić się ogólnikowym opisem. Jednak cytowałem z wahaniem, bo nie mam egzemplarza pod ręką i nie pamiętam, do której wersji mitu odniósł się malarz... Na pewno jednak nie do takiej, jakiej uczyłem się w szkole...
**) Swoją drogą te schematy w postrzeganiu świata są aż zabawne. Wszędzie jakieś proroctwa i cudy, aż się może ornitologom wydać, iż orły były w starożytnym Rzymie równie popularne jak dzisiaj wróble, czy gołębie....
***) Swoją drogą czytam też Stommę, który ostrzega, by dzisiejszych kryteriów dotyczących wieku nie przenosić na dawne epoki, bo w czasach, gdy średnia wieku była niska nastolatkowie często otrzymywali wysokie stanowiska – i najczęściej potrafili stanąć na wysokości zadania.
****) Wniosek o tyle banalny, że już go kiedyś w lekturze spotkałem – zapewne u Alexenadra Demandta. Ale w biografiach skupionych na skandalach z jednej, a na wielkiej polityce i syntezie historii z drugiej strony, takie indywidualne przemiany się gubią. Dlatego, mimo Demandta, było to dla mnie jakieś odkrycie, bo wniosek nie tylko wyczytałem, ale i samodzielnie wyprowadziłem z lektury.

Brak komentarzy: