Ostatnio zaniedbałem komentarze dla paru książek odkładanych na półkę. Ale przecież nie po każdej jest coś do napisania. Może po połowie jest? A może nawet nie?
1. „Wszyscy znają Ryszarda III Szekspira” – tak chciałem zacząć, ale złapałem się na tym, że to nieprawda. Nie wszyscy znają twórczość Szekspira. Szeroko zna się Makbeta , jako dzieło przerabiane w szkole. Hamleta już gorzej. Może Romea i Julię? Rzadziej: Króla Leara, Sen nocy letniej, Otella, Juliusza Cezara, Poskromienie złośnicy i jeszcze parę komedii. I gdzieś w tej kategorii mieści się Ryszard III, ‘największy tyran’ dramatu, uosobienie zła. Ale przecież łatwo znajdę osoby, które i tego nie wiedzą.
Tymczasem trudno się oderwać od Szekspira mówiąc o Ryszardzie III. (I przyznaję, że sam sięgnąłem po tę biografię zachęcony wieściami, że ten Ryszard III nie był tak zły, jak go Szekspir odmalował. Ale wieściami niekonkretnymi, wymagającymi uzupełnienia.) Autor – Paul Murray Kendall zdaje się wciąż polemizować z Szekspirem, nawet jeśli przytomnie zauważa, że nikt rozsądny nie weźmie Szekspira za historyka i nie potraktuje jego ‘kroniki’ jako poważnego źródła historycznego. Poważnie - rzecz jasna nie, ale przecież jak my historii uczymy się z Henryka Sienkiewicza (którego też nikt poważnie za źródło historyczne nie weźmie), z filmów historycznych, tak i tu – wykreowana przez sztukę postać tkwi gdzieś w podświadomości, filtrując niejako te poważne informacje.
2. No właśnie – polemizować. Czasem się łapię na tym, że pisząc, czy mówiąc odnoszę się nie tyle do rozmówcy, czy przedmiotu, co do pewnego wyobrażenia o dominującym poglądzie, by z nim polemizować. I odnajduję to także u innych – odwołania do rzeczy nie przytoczonych, fałszywe skojarzenia – to jakoś z nas wychodzi. I tak jest z Paulem Murrayem Kendallem. Stara się pisać biografię, odcinać od tych, którzy w przesadnie pozytywnym świetle ukazują Ryszarda III i ogólnie #8211; rządy Yorków, to jednak wciąż go łapałem na tym, jak polemizuje z krytykami Ryszarda, jak bardzo stara się go usprawiedliwiać, zrzucać winy na innych, odwoływać się do wyrobionego w sobie portretu psychologicznego Ryszarda (i innych bohaterów historii); a nawet tam, gdzie jak w pierwszym aneksie (poświęconym bulwersującej sprawie domniemanego morderstwa bratanków w Tower), rozważa wszystkie opcje z równym dystansem, sam układ tekstu sugeruje uprzedzenia autora i jego niechęć do Buckinghama.
3. Ale przy całej stronniczości autora (i przy całej jego niewspółczesnej
barwności języka i swobodzie) jedno rzuca się w oczy – wizerunek Ryszarda III odmalowany przez Szekspira jest fałszywy. Jest tak odległy od rzeczywistości (na ile można ją zrozumieć), że nawet trudno go nazwać tejże rzeczywistości karykaturą – raczej zupełnie nową kreacją. I tu dochodzimy do większego problemu – jak historia może zostać przekłamana przez zwycięzców (tj. historyków Tudorów). I jak można próbować ją odkłamywać.
Mogę jedynie zaproponować własną refleksję nad historią króla-uzupratora, pokonanego przez innego uzurpatora, którego historycy uczynili przysłanym przez Boga wybawcą z rąk tyrana. I utrwalili taki wizerunek na stulecia. Jednak pojawili się i obrońcy dobrej czci, ci, którzy dostrzegli, że to wizerunek fałszywy. I do dziś go bronią.
Polemika to? Ucieczka przed nudą? Szukanie sprawiedliwości? Zapewne wszystkiego po trochu. W czym można widzieć nadzieję i obawę.
----
Paul Murray Kendall Ryszard III (tłum. Krystyna Jurasz-Dąmbska), PIW 1980
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz