Coś ostatnio trudno mi się zabrać za kolejne opery. Może dlatego, że nie mam na półce już żadnych „wyczekiwanych” nagrań, a jedynie #8222;zaległości”? Ale to chyba zbyt optymistyczne spojrzenie – bo w gruncie rzeczy łapię się na tym, że staram się odrzucić wszelkie wieczorne zajęcia różne od lektury. I to właściwie wszystko jedno czego, choć wciągnął mnie Henning Mankell (The return of the dancing master), wciąż pociąga pisarstwo Jerzego Besali (Małżeństwa królewskie powinienem ukończyć na dniach – jestem już przy Stanisławie Leszczyńskim), wyczekuję na lekturę Trudnych początków Polski Przemysława Urbańczyka. Jakoś wśród tego wszystkiego trudno mi się przekonać do oglądania, choćby Ernaniego Giuseppe Verdiego (realizacji z Teatro Regio di Parma z 2005 roku), który pozostał mi z serii „La Scala”.
Ernani (Marco Berti) i Don Ruyz Gomez de Silva (Giacomo Prestia), a ilustrację zamieszczam bardziej dla tła, niestety skrytego w cieniu (co dotyczy oświetlenia w całym spektaklu), gdzie to wielkie obrazy próbują oddawać ducha Hiszpanii początku XVI wieku.
A wykonanie – cóż, nie pociągnęło mnie i ono do wysłuchania tego nagrania. Zwłaszcza, że ‘szansę’ (przy prasowaniu, tradycyjnie już) dałem pierwszemu aktowi. Nie dość, że zacząłem się w nim gubić (nie przepadam za włoską dziewiętnastowieczną operą i przyznaję, że Ernaniego nie znałem, nawet jeśli siadałem do oglądania mądrzejszy o notkę o dramacie Victora Hugo pióra Władysława Kopalińskiego – trochę to się zmieniło po lekturze właściwej notki w Tysiąc i jednej operze Piotra Kamińskiego), kto w końcu kocha tę Elwirę (Susan Neves) i dlaczego; to jeszcze samo wykonanie wydawało mi się trochę archaiczne. I nawet nie chodzi o to, że reżyseria była dość konserwatywna – bo to mi nie przeszkadza. Ale to, że nie zadbano o wygląd wykonawców i o sensowne oświetlenie sceny – owszem. (Tu tłumaczę, że sam na dobrego Ernaniego bym nie wyglądał a i świetnie rozumiem, że na scenie bardziej się liczy w operze głos niż wygląd; ale to w końcu DVD – nie każda obsada musi być utrwalana na nim.)
Elwira: Ssan Neves.
Moje podejście do opery zmienił trzeci akt. Scenografia się zrobiła ciekawsze (choć utrzymana była dokładnie w tym samym stylu co wcześniej), muzyka – znającym Ernaniego pisać nie muszę, nie znającym nie potrafiłbym wyjaśnić, że też jest tu ciekawiej. A poza tym temat, który sobie upodobał Hugo (a za nim librecista – Francesco Maria Piave), czyli ‘honor kastylijski’ (w bardzo romantycznym wydaniu), staje się coraz wyraźniejszy.
Scena zbiorowa przed grobowcem Karola Wielkiego w Akwizgranie (słowem: akt III).
Nie jest to realizacja genialna, raczej już „można obejrzeć” (i posłuchać). Występują: Ernani – Marco Berti; Don Carlos, król Hiszpanii – Carlo Guelfi, Don Ruyz Gomez de Silva – Giacomo Prestia; Elwira – Susan Neves; Giovanna, piastunka – Nicoletta Zanini; Don Ricardo, giermek – Samuele Simoncini; Jago, giermek Silvy – Alessandro Svab; Chór i Orkiestra Teatro Regio di Parma, dyryguje Antonello Allemandi, reżyseria, scenografia, kostiumy i światło: Pier’ Alli.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz