czwartek, 5 lutego 2009

Przy osiemdziesięciu pochodniach

Co do nowin zaś -- pisał wkrótce potem jeden z Pastonów -- to milorda Riversa przywieziono do Calais i przed oblicza ich lordowskich mości przy osiemdziesięciu pochodniach, i wtedy milord Salisbury krzyczał na niego, nazywając takim synem za to, że się ośmielił nazwać jego i tamtych panów zdrajcami, bo jeszcze okaże się, że to oni są wiernymi poddanymi króla, a wtedy on okaże się zdrajcą, itd. A milord Warwick krzyczał na niego, mówiąc, że jego ojciec był tylko zwykłym giermkiem, wychowanym z królem Henrykiem V, że dopiero potem stał się kimś przez ożenek i chociaż mianowano go lordem, to wszakże nie ma prawa używać takich słów do panów krwi królewskiej. A milord March też krzyczał na niego podobnie.
(cytat u) Paul Murray Kendall Ryszard III (tłum. Krystyna Jurasz-Dąmbska), PIW 1980

Dawna polityka wydaje się często może nie lepsza, ale jakoś godniejsza. Ale czy tak byłoby, gdybyśmy mieli nagrania? To już Juliusz Cezar odkrył, że wystarczy dokładnie przytaczać co politycy mówią (w jego przypadku: senatorzy) by ich skompromitować.

Nie chcę moralizować na temat polityków i ich zachowania -- ten problem przerabiamy przecież codziennie. Wynotowałem z powodu bardzo błahego -- połączenie tytułów (a i jakoś rysowanych w wyobraźni postaci zbrojnych mężów) z językiem przekupki (za przeproszeniem wszystkich przekupek), albo młodzieży gimnazjalnej.

Brak komentarzy: