czwartek, 26 lutego 2009

Piękna niepełność

Cienki materiał, powiedział ktoś, nie nadaje się na oprawę [zwojów i okładki książek], ponieważ łatwo się wyciera. Ton’a, usłyszawszy to, skomentował: „Dopiero kiedy oprawa przetrze cię na grzbiecie i na krawędziach, a masa perłowa wykruszy się, ukazując goły sztyft [na którym obraca się zwój], zwój wygląda naprawdę pięknie”. Dał tym dowód prawdziwego, wyszukanego smaku.

Niektórzy narzekają, jeśli jeden z zeszytów kompletowanej serii książkowej różni się formatem od pozostałych. Tymczasem, ku mojej satysfakcji, opat Kōyū twierdził coś zupełnie innego. Powiada mianowicie, że „kompletowanie za wszelką cenę pełnych zestawów świadczy o kiepskim smaku. Właśnie to, co niekompletne jest w dobrym guście”.

Ktoś powiedział: „czegokolwiek by to dotyczyło – doprowadzenie dzieła do samego końca nie jest wskazane. Pozostawiając je w stanie niedokończonym, dajemy mu swobodę i mamy wrażenie, jak gdyby dziełu przedłużono życie. Ponoć nawet przy budowie pałacu cesarskiego zostawia się specjalnie jakiś fragment niedokończony”. A w samych sutrach buddyjskich czy w konfucjańskich księgach, które nam pozostawili przodkowie – ileż tam brakujących ustępów i rozdziałów!

Kenkō (1283-1350) Tsurezoregusa (Zapiski dla zabicia czasu; tłum. Henryk Lipszyc), w Estetyka japońska (antologia), t. I, Universitas 2008

(Notuję trochę zawstydzony – te słowa Kenkō c ytuję się bardzo często, jako swoistą definicję japońskiego poczucia estetyki (a przynajmniej istotnej części tego poczucia). To trochę jakby zacytować na blogu monolog Hamleta.)

Brak komentarzy: