piątek, 20 lutego 2009

Polanie byli, czy nie byli?

Czytam Trudne początki Polski Przemysława Urbańczyka. I jest o czym pisać!

Przemysław Urbańczyk zebrał tu tezy kontrowersyjne, głównie po to by środowisko mediewistów (i nie tylko – sam jest archeologiem i stan archeologii też go niepokoi) pobudzić do myślenia. Przesłanką najważniejszą jest fakt, że mediewiści wciąż interpretują jedynie parę dokumentów znanych od lat (ba! chyba od stu lat nie wprowadzono do dyskusji żadnego nowego dokumentu). Dokumentów, które chyba sam mógłbym z pamięci wymienić, choć historykiem nie jestem. I to co robią, to doszukiwanie się coraz głębiej ukrytego sensu. Tak dalej być nie musi – zdaje się mówić Przemysław Urbańczyk – i stąd ta publikacja.

***

Pierwsza i największa kontrowersja – czy istniały plemiona Polan, Wiślan, czy na przykład Mazowszan?

Bo właściwie dlaczego mieliby oni istnieć? Polan co prawda wymieniają źródła, ale pochodzą one już z czasów Bolesława Chrobrego, nazywając tak jego poddanych (bez wyróżnienia miejsca pochodzenia w jego państwie) – można więc równie dobrze
utożsamić ich z „Polakami”, czyli mieszkańcami państwa Piastów, a nie jakąś szczególną grupą w tej kategorii. Z Wiślanami jest i gorzej i lepiej – owszem, nazwa pada nawet u Geografa Bawarskiego (poł. IX wieku, którego skądinąd nie da się pogodzić z danymi archeologicznymi), ale nigdzie nie ma wyraźnej przesłanki, że chodzi o coś więcej niż o lokalizację – w rejonie Wisły (rzeki, której nazwa zagościła w łacinie nie później w 12 roku ne. na słynnej mapie świata Marka Agryppy).

Więcej: autor znajduje i późniejsze ‘twory’ wśród plemion – choćby Mazowszan, Sandomierzan, Lublinian i wielu innych.

Dlaczego? Przemysław Urbańczyk odpowiada krótko – to twory historyków wynikające z próby dopasowania nielicznych (i często późniejszych) wzmianek (lub odkryć archeologicznych) do teorii, która mówiła, że państwa Europy Środkowej powstawały z wielu, stopniowo rosnących plemion. Tak przynajmniej nauczać miała antropologia początków XX wieku, w pełnej zgodzie zresztą z późniejszym marksizmem.

Ale jeśli nie plemiona to co? Oczywiście ludzie na terenie Polski żyli. Problem polega na tym, że nie widać ich jakiegoś wyraźnego zróżnicowania – wydaje się, że była to dość jednolita grupa Słowian, która późno (dużo później niż zakładali historycy XIX i XX wieku) zaczęła budować warowne grody (czyli, m.in. potencjalne centra, choćby siedziby władców, czy miejsca zebrań). Zbyt późno jak na stabilne „etnosy”. Więcej – to właśnie „statykę” plemion Urbańczyk atakuje (przynajmniej jako obowiązującą regułę*). Jego zdaniem, tworzyły się lokalne grupy, ale łączyła je religia, czy władza ambitnych rodów. (Takim – najszczęśliwszym – rodem mieli być Piastowie.) Ale, jeśli łączyły osoby przywódców/władców, czy centra religijne, jeśli ich czas trwania był krótki, to czy członkowie ich mieli trwałe poczucie przynależności do „plemienia”? A jeśli były dynamiczne (w sensie zmienności, zależności często od przywódczych jednostek), jak to sugeruje autor, to czy ma sens doszukiwać się ich nazw i nauczać ich dzieci w szkołach? Zapewne „w Polsce”
rywalizowało kilka rodów, a rywalizację wygrali Piastowie, ale to wygrana rodu, nie plemienia.

Przemysław Urbańczyk opiera się na: braku źródeł dotyczących plemion (zarówno świadectw pisarskich, jak i źródeł archeologicznych), istnieniu pewnych źródeł dotyczących sytuacji w Czechach (gdzie sprawy się mniej więcej tak miały, jak to zakłada dla Polski), oraz wiedzy antropologicznej, którą najtrudniej mi oceniać. Czy ma rację? Tego nie wiem (np. Gerard Labuda broni istnienia Polan), ale jeśli udałoby mu się przynajmniej przystopować radosne plemionotwórstwo u historyków i archeologów, czy zmusić do refleksji – to już coś.

----
*) Ten przypis wynika z doczytania Trudnych początków Polski do końca. W końcu zaś autor wysuwa własną hipotezę dotyczącą pochodzenia nazwy "Polska". powołuje się na nazwę plemienia zapisaną u Geografa Bawarskiego (Lędzianie jako źródło nazwy 'Lechitów', utrwalonej na wschodzie i południowym wschodzie). Więc nie jest to sprzeciw konsekwentny. Ale rzeczywiście jest różnica -- Geogra Bawarski, to nawet jeśli mało wiarygodny i precyzyjny, ale jednak świadek epoki. Świadek, którego brakuje dla Polan.

Brak komentarzy: