wtorek, 10 czerwca 2008

Nawias Kołakowskiego

“(Tu nawias wtrącę: tak się przypadkiem składa, że właśnie czytałem starą książkę Jespersena o rozwoju języka angielskiego; wielki lingwista porównuje w niej angielski z hawajskim i zauważa, że w tym ostatnim żadne słowo nie kończy się spółgłoską, a dwie spółgłoski po sobie nie następują – najlepszy dowód, że mamy do czynienia z ludem dziecinnym i zniewieściałym, niezdolnym do wysiłku; co innego, powiada, angielski, gdzie dwie a często i trzy po sobie następujące spółgłoski są wymawiane, jak w zwykłych słowach “helped” czy “tests”: oto język narodu mężnego, energicznego, zdolnego do walki z przeciwnościami! Jeśli to prawda, to jakież wulkaniczne energie powinny drzemać w nas, Polakach, którzy okiem nie mrugnąwszy potrafimy wymówić zdania w rodzaju: “zgniótłszy wiedźm krnąbrność mknijmy wzwyż”, “w zmierzch ścichł zgiełk pszczół” i podobne!)”
Leszek Kołakowski „O nas samych”

Miało być coś innego, ale z czasem na bardziej rozbudowany wpis jest krucho (20 minut ukradło mi z rana PKP...), ponownie zaś Torlin zainspirował mnie pisząc o reformie polskiego. A może nie tyle sam Torlin, co Jego komentatorzy pisząc o trudnościach polszczyzny. Bo trudności mają też swoje pozytywy – stanowią wyzwanie i naukę; trudno mi się jakoś podpisać pod postulatami by sposobem na trudności była kolejna reforma upraszczająca życie dzieciom i młodzieży.

PS. Co wcale nie znaczy, że proponuję by pisać po polski z zastosowaniem chińskich ideogramów...

Brak komentarzy: