niedziela, 1 czerwca 2008

Ściąga

W dniu dziecka, tuż przed wybraniem się na koncert „dla dzieci” (koncert jest o dwunastej, ale chciałem jeszcze przespacerować się w drodze), już byłem bliski oddaniu się wspomnieniom z dzieciństwa, jakoś ostatnio pobudzanym Gravesem, czy A6M2, gdy oto spotkałem młodych ludzi (choć już nie dzieci) w drodze do szkoły (wyższej, przynajmniej sądząc z nazwy, która mieści się w moim pobliżu). Szli chłopcy i dziewczęta i jakoś tak się złożyło, że jedno dziewczę było w moim typie, więc odruchowo wyostrzyłem wzrok, dotąd skupiony na kwiatkach i ptaszkach. Dziewczę miało coś białego w rękach. W pierwszej chwili pomyślałem, że to chusteczka-jednorazówka, i że służy do przetarcia okularów (studenci często mają okulary, a to dziewczę ich na nosie nie miało – mogło więc mieć je w rękach). Ale nie – papier nie był miękki i matowy, a na dodatek układał się w długie paski… A! – pomyślałem – Dziewczę zawija sobie ściągę na długopisie, a drugie obok czyni podobnie!

Już chciałem podejść i powiedzieć: „Quidquid discis, tibi discis”, ale zrezygnowałem uznawszy, że nie zostanę raczej zrozumiany…

Ściągi… to nie jest moje wspomnienie z dzieciństwa. Jakoś wychodziłem z założenia, że łatwiej jest się nauczyć danego przedmiotu, niż skrytej obsługi ściąg. Zresztą, to co ściąg wymagało szło mi nieźle, a to co szło mi źle, do ściągania się nie nadawało zbyt dobrze. Trafiało mi się już w życiu pilnować studentów na kolokwium – i też ściąg nie widziałem, choć szepty i zerkanie prze ramię kolegi/koleżanki, owszem. Byłem więc zdumiony, że ściągi wciąż istnieją, funkcjonują, a sądzą z w wyrafinowania, obrosły swoistą kulturą ściągania.

Jeszcze bardziej zdumiony byłem tym, że ściągę przygotowali studenci prywatnej szkoły wyższej, uczący się za pieniądze. Bo jakoś mogę zrozumieć, że przymus szkolny połączony z tym, że jakiś przedmiot „nie leży”, zachęca do ściągania. Nie poprzeć, ale właśnie zrozumieć. Tu, dorosła osoba (choć młoda i powabna) inwestuje w swoją naukę, wybiera sobie kierunek studiów, a jednak ściąga! To po co płaci? Żeby ściągać? Ściągać można i nie opłacając sobie kolejnego semestru. Żeby jakiś papierek dostać i nic w swej głowie nie wynieść?! Chyba tak… Ale jaką wartość będzie miał papierek, który zaświadczy nieprawdę o posiadanej wiedzy? Przecież zostanie on szybko zweryfikowany…

Nie, nie potrafię tego zrozumieć…

Brak komentarzy: