wtorek, 2 września 2008

Bądźcie więc naśladowcami Boga

Czasem zastanawiam się, jak wiele wniosło chrześcijaństwo oryginalności do naszej kultury. Buntuję się wobec przeceniania jego wpływu, tym bardziej że widzę jak od niego się ucieka... I bynajmniej nie mam tu na myśli laicyzacji... Ale przecież w kulturze są obecne rzeczy, które Grekom, czy europejskim barbarzyńcom (w sensie nie-Grekom, nie chodzi mi tu o pejoratywną ocenę ludów) do głowy by nie przyszły. Choćby widzę u św. Pawła takie zdanie (List do Efezjan, 5,1): Bądźcie więc naśladowcami Boga jak umiłowane dzieci i żyjcie w miłości na wzór Chrystusa, który nas umiłował i samego siebie wydał za nas jako dar i ofiarę na woń przyjemną dla Boga.

Bogowie greccy bywali niemoralni i Sokrates u Platona rozważał, czy może od nich zależeć moralność. Co prawda na Sokratesa czekał wyrok za bezbożność; ale i w kulturach Bliskiego Wschodu, choć bogowie określali nakazy moralności, sami nie byli wzorcami do naśladowania. Bogów się jedynie słuchało, ale nie naśladowało -- a to zaleca św. Paweł.

Potem będziemy mieć "Naśladowanie Chrystusa", czy też pytania: "Co by Jezus zrobił?" - wszystko to dziedzictwo tej myśli Pawła (a pośrednio i wniosek z uznania boskiej natury Jezusa). I to wciąż gdzieś tkwi, nawet jeśli wielu zamyka na to oczy. Swoją drogą ta ucieczka przed ewangeliczną oryginalnością podkreśla wyjątkowość tej myśli. Bo jakże inaczej skoro i dzisiaj, nawet zadeklarowani chrześcijanie skrywają się przed naśladowaniem Jezusa, zadowalając się bardziej konwencjonalnymi wzorcami (co piszę także w reakcji na van Doornika i jego "Franciszka z Asyżu, proroka naszych czasów" - bo właśnie św. Franciszek to przykład naśladowania ewangelicznego ideału, aż do pojawienia się wątpliwości, czy pewne naśladowane gesty nie staną się obrazem nie tyle świętości, co szyderstwa).

Brak komentarzy: