Istnieją – twierdzi Scheuring – archiwa tajne, niedostępne dla niewtajemniczonych… W tych archiwach nigdy nie następuje przedawnienie, tajemnicze ich nigdy nie tracą swej aktualności i dlatego są i pozostaną niedostępne dla profanów. Istnieje jakaś potężna „tajna organizacja, która czuwa nad archiwami i innymi źródłami historycznymi i pilnuje, aby z nich nie przedostało się do wiadomości publicznej nic, co byłoby dla niej niedogodne”.
Gdyby to był wiek XVIII, XIX albo nawet XX, autor wskazałby niechybnie na wolnomularzy. Lecz to dopiero szesnaste stulecie, więc zamiast masonów autor wskazuje arian, protestantów, w wielkim ruchu reformacyjnym Kościoła doszukuje się działania spisku. Reformacja – powiada – nie miała Kościoła zreformować, lecz go zniszczyć. Oni więc prawdopodobnie – protestanccy spiskowcy – zawładnęli archiwami i „wyczyścili” je najdokładniej. A może nie tylko „wyczyścili”, lecz dodali jeszcze sfałszowane dokumenty, jakie im się akurat wydawały pożyteczne i właściwe. Będą się na nie powoływać w dobrej wierze historycy.
W tych warunkach do prawdy można by dojść jedynie drogą selekcjonowania hipotez, doszukiwania się poszlak i śladów i taką metodę obrał autor książki „Czy królobójstwo?”.
Tak książkę „Czy królobójstwo?” Hermana Zdzisława Scheuringa (Londyn, 1964) poświęconą śmierci Stefana Batorego streszcza Tadeusz Rojek (XIII tajemnic historii, Nasza Księgarnia 1987, książkę którą czytałem jako nastolatek odgrzebałem, ze względu na historię przytaczaną przez Torlina o domniemanym miejscu pochówku Bolesława Śmiałego).
Trochę żałuję, że przypomniałem sobie tę historię tak późno – bo w jakiejś mierze przypomina ona do pewnego stopnia niedawną ekshumację generała Władysława Sikorskiego, niejako stanowiąc jej prawzór. Otóż w 1933 roku konsylium lekarzy badało dokumenty z sekcji zwłok króla, chcąc wyjaśnić tajemnicę i odnieść się do pogłosek o truciźnie, dochodząc w końcu do wniosku, że śmierć była naturalna (wynikła z przewlekłej choroby nerek).
Ale, ale – historia rzuciła mi się w oczy z trochę innego powodu, chyba bardziej oczywistego. Otóż „na dniach” śledziłem dyskusję, gdy to na zarzut lansowania teorii spiskowej, odpowiedziano jakże merytorycznie: nie bądź taka Wyborcza! Chyba nikt nie wierzy ‘w teorie spiskowe’, z wyjątkiem tej, czy tamtej, rzecz jasna… Tutaj mamy teorię na tyle niedzisiejszą, że może posłużyć za wzorzec, ostrzeżenie dla członków konsylium, którzy się nad nią pochylą. I przyczynek do śmiechu, jeśli to
komuś odpowiada.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz