Wczoraj wieczorem, wysłuchane na koncercie Ein deutsches Requiem przypomniało scenkę z rana – przechodziłem wtedy koło piekarni. Moje spojrzenie przyciągnęło ciastko, które postanowiłem kupić. Wchodzę więc. Wolno, gmerając w kieszeni w poszukiwaniu portfela. Za mną dwie panie. Pani za ladą wychodzi bez słowa, podchodzi do pań i je kolejno obejmuje. Gdy wraca za ladę słyszę pytanie: Kiedy pogrzeb?
Ale – dzisiaj urodziny Jana Sebastiana Bacha (tego, a nie tego). Wypadałoby o nim, a nie o Brahmsie, ale trudno mi jakoś. Właściwie z każdym jest jakiś problem – problem Bacha to nadmiar legend. O katedrach dźwięku potrafią mówić ludzie, którzy wcale Bacha nie słuchają. (Z Brahmsem byłoby lepiej – ci, którzy nie słuchają po prostu nie pamiętają takiego nazwiska.) Pasje – legendarne. Msza h-moll – legendarna. Kantaty – no prawie. Z Bachem i organami to jak z Paryżem i Francją (– Byłem we Francji. – I co robiłeś w tym Paryżu? – Byłem na koncercie muzyki organowej! – I jak ci się Bach podobał?) Lepiej jest z utworami na klawesyn, ale niewiele – bo mamy legendę Glenna Goulda i jego interpretacji na fortepianie (i znowu to co w przypadku Bacha – można się zachwycać nie słuchając, bo legenda…).
Przez traktowanie Bacha jako wiecznie żywej legendy wypadałoby napisać coś oryginalnego, własnego – ale moja wyobraźnia wciąż uparcie powraca do wyświechtanych frazesów.
Zacytuję więc jedynie marcowy numer Gramophone, gdzie przedstawiono listę najbardziej wyrazistych (chyba tak należałoby to zebrać ‘do kupy’ – oczywiście My top 10 tym razem w wyborze Davida Threashera) wykonań Toccaty i fugi d-moll BWV 565.
1. Cameron Carpenter – uzasadnienie, nikt więcej nie gra Toccaty i fugi d-moll w kubańskich butach, pokrytym cekinami podkoszulku. (Niestety, na Youtubie jest albo Cameron Carpenter z jego strojem, albo z Bachem, ale nie ze strojem i Bachem jednocześnie.)
2. Thomas Trotter ( wizja tematu – dlaczego nie zgrać go jako tryle?).
3. Max Reger (i jego aranżacje na fortepian, czy duet fortepianowy).
4. Wielcy pianiści (chodzi o interpretację fortepianowej wersji Busoniego).
5. Leopold Stokowski (i jego wersja orkiestrowa – a ja wspomnę, że nie gorsza, choć mniej znana jest wersja Stanisłąwa Skrowaczewskiego).
6. Andrew Manze – no tak, nie dość, że stwierdził, że to w sposób najzupełniej oczywisty utwór na skrzypce, to jeszcze w a-moll!
7. Catrin Finch – wersja na harfę obyła się bez teorii o takiej właśnie wizji Bacha. (Niestety – link do fragmentu Wariacji Golbdergowskich, ale też Bach.)
8. John Williams – niestety tej wersji na gitarze nie znalazłem…
9. Jaques Loussier – jest gitara, harfa, są skrzypce (i solo i w orkiestrze), a jazzu by zabrakło?
10. Lalo Schifrin – jedyny, który wykonywał ją w kostiumie goryla. (Niestety, nie znajduję odpowiedniego filmu…)
Jak widać, cały świat gra Bacha, nie tylko w jego urodziny. I wcale nie musi wkładać do tego peruki z jego epoki. (A to, że najstarszy rękopis Toccaty i fugi pojawił się po śmierci Bacha, nie pochodzi spod jego ręki, a styl wskazuje w najlepszym przypadku na dzieło młodocianego kompozytora, nie jest chyba warte wspominki, nieprawdaż?)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz