poniedziałek, 16 marca 2009

Nacinanie na laskach (albo PIT wypełniony czeka)

Dwa razy w roku, na Wielkanoc i na Święty Michał, odbywała się ceremonia, stanowiąca symbol tej organizacji, dzięki której królowie Anglii byli władcami znacznie bardziej „nowoczesnymi” niż król Francji, ich suzeren na kontynencie. Były to zgromadzenia Szachownicy. Nazywano tak zdawanie rachunków, które ściągało bądź do Londynu, bądź do Winchesteru, gdzie przechowywano skarbiec królewski, całe tłumy drobnych urzędników. Stawali oni przed pewnego rodzaju trybunałem finansowym […]. „Wielu z tych, co tam siedzą, patrząc nie widzą, a słuchając nie rozumieją” – powiadano trawestując Pismo Święte. A tymczasem przed nimi skarbnik i pisarz, z pomocą dwóch szambelanów i dwóch rycerzy, nacinali na laskach karbowych otrzymane sumy i układali liczmany na stole, który spełniał rolę liczydła: ten sam liczman, zależnie od zajmowanego miejsca, oznaczał wartość albo denara, albo – na drugim końcu siedmiu pól, na jakie stół był podzielony, dziesięć tysięcy funtów. W ten sposób sprawdzano rachunki zdawane przez szeryfów i kiedy wielcy urzędnicy królestwa – kanclerz, justycjariusz, konetabl i marszałek – ukończyli kontrolę, składano pieniądze do skrzyń, a cała armia pisarzy wpisywała na zwoje pergaminowe wyniki w ten sposób przeprowadzonych obliczeń. Państwo angielskie swoją siłę zawdzięczało w równym stopniu tym ścisłym metodom rachunkowości, jak pilnemu czuwaniu nad skłonnymi do nieposłuszeństwa baronami […].
Régine Pernoud Alienor z Akwitanii, tłum. Eligia Bąkowska, PIW 1980

A ja się zastanawiam nad jeszcze jednym drobiazgiem – czynnikiem edukacyjnym takiego zabiegu. Nie dość, że zwracano poddanym i urzędnikom uwagę na rozliczanie finansów, to także pokazywano ścisłość metod. I nie mogę się oprzeć myśli, że miało to w sobie coś z edukacji obywatelskiej, nawet jeśli nikomu ona się jeszcze wtedy nie śniła.

Brak komentarzy: