niedziela, 23 listopada 2008

Geniusz, albo próba stylu

Geniusz jest to człowiek, który w odtworzeniu obrazowym czy odbiciu zwierciadlanym objawiłby się jako święty albo pracownik najdoskonalszy, czy bohater. Bo i czymże są odtworzenia obrazowe czy zwierciadlane odbicia? Tożsamością odwróconą albo tożsamą odwrotnością; na obrazie albo w zwierciadle po stronie prawej jest to, co w rzeczywistości znajduje się po stronie lewej; jednakże odwrócenie to utrwala (albo inaczej jeszcze wyrażając się: daje w wyniku swoim lub ma w swoim wyniku) to samo, co odtwarza czy odbija. Miano człowieka świętego albo pracownika najdoskonalszego, albo bohatera dajemy komuś, kto świadomie działając na rzecz potrzeb wyłącznie ludzi innych równocześnie osiąga – ale bezwiednie – zaspokojenie potrzeb własnych (takich jak zbawienie, chwała, nagroda, wyższy szczebel pracowniczy). A więc geniusz to człowiek, który działając świadomie na rzecz potrzeb własnych, zaspokaja bezwiednie potrzeby innych ludzi, a im szerszy byłby krąg tych innych, tym potężniejszego i świetniejszego geniusza objawieniu się byłby sobą krąg dawał świadectwo. Oczywiście zbawienie czy nagroda, czy chwała, czy szczebel wyższy da świętości albo bohaterstwa, albo doskonałości pracowniczej jest nieraz w czasie daleko, i to nawet bardzo, od działania. A to samo dzieje się i z geniuszem: może wiele upłynąć czasu, zanim ludzie inni dostrzegą albo stwierdzą zaspokojenie i ich też potrzeb przez jego – geniusza – na własną wyłącznie rzecz działanie.
Teodor Parnicki Nowa baśń (t. 5, Wylęgarnia dziwów), PIW 1968

Stopniowo wciągnąłem się w styl Parnickiego, ale gdy tak wczoraj zerknąłem świeżym okiem co czytam, to zobaczyłem to. I zobaczyłem jeszcze więcej:

Nazywał się „Krzysztof Marlowe”. Wiózł do TAMPICO wcale pokaźny ładunek krwi ofiarnej. Jeżeli się nie mylę, dostawcą krwi owym razem był szpital lugduński. Wymieniona być miała na wyroby włókienne z liści agawy.

To nie tylko styl, ale i treść. Owszem, z ‘definicją’ geniusza też polemizowałbym, ale tam było jeszcze z czym polemizować. Tu mamy zaś łódź podwodną, która wozi do Ameryki Południowej krew ofiarną (co prawda w Ameryce jest ruch odrodzenia religijnego, który podnosi postulat, by wylewać krew z ofiar, a nie próbówek), pojawia się kwestia nawracania siłą Chin na chrześcijaństwo przez lotników wiekoestońskich (Polska też została podbita przez Estonię), a ludzie, którzy przekraczają 200 lat życia są zobowiązani do zakończenia życia. Rzeczywiście – wylęgarnia dziwów.

Brak komentarzy: