piątek, 14 listopada 2008

Odkładając na półkę: Mieszko I Gerarda Labudy

Ilu autorów czytam, poświęcających swe prace początkom państwa polskiego, tyle wizji widzę. Właściwie dotyczy to chyba całej historii, gdzie wyobrażenie epoki porządkuje fakty, a nie odwrotnie; tyle że tu sytuacja jest pod pewnym względem skrajna – źródeł jest mało, a miejsca na ich interpretację wyjątkowo dużo. Stąd różnice wizji, a nawet „pewników” (jak to potrafią autorzy określać) są uderzające.

Właściwie Gerard Labuda i jego Mieszko I nie są tu przykładami najlepszymi – to autor (i co za tym idzie biografia) ‘konserwatywna’, bez ekscytujących teorii – a więc stolicą jest Gniezno (a nie Poznań, w którym Mieszko nie wznosi katedry, i w którym nie urzęduje biskup misyjny Jordan), Mieszko pochodzi z rodzimej dynastii i nie wiemy, gdzie go pochowano; Polanie to plemię (być może błędnie zapisane u Geografa Bawarskiego jako Goplanie), a nie określenie poddanych Bolesława Chrobrego – powrót do sceptycznej tradycji widać zresztą niemal wszędzie, mimo że autor dokumentuje znajomość bardzo licznych nowych publikacji, zwłaszcza związanych z pracami archeologicznymi w Wielkopolsce.

Przedstawiam konserwatyzm wizji Labudy*, co przypomina o tej słabości jego przykładu. Przecież, gdyby Mieszko był urodzonym w Gieczu potomkiem wikingów imieniem Dag, tóry siłą podbił słowiańskie plemiona i nadał im wspólną nazwę słowiańskiego pochodzenia „Polanie”, wznosząc katedrę na Ostrowie Lednickim, byłoby ciekawiej… Nie mogę ręczyć jednak, że i taka wizja się wkrótce pojawi – niemal każdy element z osobna już jako teoria dotycząca pochodzenia Polski występuje.

***

Uwagi oczywiście mam, choć to praca nieźle przedstawiająca pewien prywatny ideał dzieła historycznego – z tłem politycznym i kulturalnym, z bohaterami nieograniczonymi do polityki i wojen, ale i dostrzeżeniem ich prywatności (choć z oczywistych względów rozważania o Mieszku jako człowieku, są mniej niż skromne).

Przede wszystkim są tematy, które widziałbym chętniej szeroko rozwinięte – autor czasem lekceważy owe (mniej lub bardziej) modne hipotezy. Choćby słynne Dagome iudex - rozpatrywane wyłącznie z punktu widzenia działań politycznych Mieszka (i papieskiej dla nich akceptacji). A gdzie kwestia samego imienia (Dagome), potraktowana szerzej niż krótkie przytoczenie zwolenników obu tez dotyczących jego znaczenia (z którymi autor się jednocześnie nie zgadza)? Skąd tak łatwe stwierdzenie, że wszelkie wątpliwości dotyczące stołeczności ówczesnej Polski rozstrzyga nazwa Gniezna pojawiająca się w tym dokumencie, pod nazwą… Schinesghe? Jak dla mnie ta nazwa wcale słowa ‘Gniezno’ nie przypomina.

Ale to szczegóły. Bardziej intrygowało mnie postrzeganie ówczesnej Polski – na przykład to przekonanie, że dawne Śląsk i Małopolska to obszary ciążące ku państwu Piastów ze względu na plemienną bliskość. Przecież polskość i czeskość dopiero się rodziły i wszystko jeszcze było możliwe. Tymczasem autor zdaje się mieć już przed oczami Polskę we współczesnych granicach, a przynajmniej ze zjednoczoną i ‘rdzennie polską’ Małopolską… Ale to chyba właśnie przykład tego, że historii nie jest pisana na czystej karcie w oparciu o studia nad faktami, ale raczej dopasowuje wyobrażenia i fakty niczym puzzle, by otrzymać w miarę spójny (niekoniecznie prawdziwy…) obraz.

*) Jest jedna teza, która mnie zaciekawiła, choć nie jest ona autorstwa G. Labudy – mianowicie, że Lachowie z Czerwieniem i Przemyślem, to osobne plemię, którego nie należy identyfikować z Polanami/Polską, choć wchodząc później w skład państwa polskiego dało swoje określenie w kronikach ruskich (i nie tylko, jak można się domyślać) Polsce i Polakom.

---
Gerard Labuda Mieszko I, Ossolineum 2002

Brak komentarzy: