niedziela, 9 listopada 2008

Keep smiling

[Czas akcji: kontrofensywa niemiecka w Ardenach] Kiedy zasiedliśmy już do długiego konferencyjnego stołu, powiedziałem: "Obecną sytuację należy traktować jako szansę, a nie katastrofę. Chcę widzieć tu, przy tym stole, tylko uśmiechnięte twarze". Patton, zgodnie ze swym temperamentem, wybuchnął na to: "Do diabła, wytrzymajmy nerwowo i puśćmy tych... aż do Paryża, a wtedy dopiero odetniemy ich naprawdę i połkniemy". Słysząc te słowa wszyscy, razem z Pattonem, zaczęli się śmiać, ja jednak odrzekłem, że nigdy nie pozwolimy wrogowi przejść przez Mozę.
Dwight David Eisenhower Krucjata w Europie, tłum. Aleksander Sudak, Bellona 1998

Na marginesie:
1) Rzuca się w oczy różnica zwyczajów -- słyszałem kiedyś anegodtę z historii Polski (a konkretniej z wojny polsko-bolszewickiej) w jakiś sposób analogiczną, ale i charakterystycznie różną, którą cytuję w pamięci: Polski oddział znalazł się w okrążeniu. Dowódca powiedział do swoich oficerów: Cóż, przyszło nam wypełnić ostatnie zadanie -- zginąć z honorem dla ojczyzny! Na to odezwał się szef sztabu: Panie generale, zaproponowane przez pana generała rozwiązanie obecnej sytuacji jest bezwzględnie skuteczne i proste. Ale czy nie wartoby popracować nad jakimś bardziej złożonym planem?
2) Podejście Eisenhowera można polecić -- pozwala rzeczywiście przekuwać klęski w sukcesy, o ile to w ogóle możliwe.
3) Ale z drugiej strony, czy może nie tyle z drugiej, co z poziomu zewnętrznego obserwatora, często określając sukcesy i porażki nie tyle ocenia się fakty, co rejestruje emocje 'bohaterów'. Czy my czasem nie dajemy się nabrać na sukcesy, tam gdzie i ich brak (i na porażki, tam gdzie ich brak, także)?

Brak komentarzy: