środa, 10 grudnia 2008

Piotra Wereszczyńskiego projekty

Czas więc Polakom samym obmyślić sposób wyzwolenia i ocalenia choćby garstki ludu od niechybnej zagłady narodowości bez powstania i rozlewu krwi… Po wtóre, że jest to [Nowa Gwinea] bardzo wielka i wysoka wyspa (z górą 12 000 mil), przerżnięta górami do 13 000 stóp wysokimi, na której to wyspie cała ludność starożytnej Polski pomieścić by się mogła… Najlepiej obrać północne jej wybrzeże, a to dla tego naprzód, że krajowcy Papuasi łagodniejsi od innych boją się i nie cierpią Afraków i Harfurów, na nich napadających – łatwiej dadzą się przy takich warunkach przez nasz naród, z natury swej łagodny i ludzki, przygłaskać i następnie staną się przeciw tamtym w razie napadu sprzymierzeńcami […]

Anglikom i Amerykanom osiedlać się nie dozwolić, albowiem narody te gotowe napłynąć w przewyższającej liczbie, a wyższością swoją przedsiębiorczą i przemysłową zgłuszą i zniszczą narodowość naszą: a przy tym demoralizują i wyniszczają ludy, zmuszając ich gwałtem jak w Chinach i u dzikich Ameryki do kupowania swego opium i whisky…


Fragmenty projektu Piotra Wereszczyńskiego (szlachcica inflanckiego) z 1871 roku wynotowałem za Burzą nad Pacyfikiem Zbigniewa Flisowskiego (Wydawnictwo Poznańskie 1989). Projekt został odrzucony przez księcia Czartoryskiego, z czego Zbigniew Flisowski się zresztą cieszy, z powodów historycznych i plemienno-kulturowych, cytując go jedynie jako ciekawostkę. Co i ja przegotowuję, choć ciekawie byłoby zobaczyć, jak sobie radzi 500 polskich kobiet i 500 polskich mężczyzn z dala od ojczyzny, w oderwaniu od Niemców, Austriaków i Rosjan (zaborcy!), czy Anglosasów (patrz wyżej), z niewielkim więc dopuszczalnym dodatkiem Czechów, Słowaków, Łużyczan, Belgijczyków, Islandczyków, Szwedów (mogą być luterani).

PS. Ale uprasza się telewizji, by nie brała sobie tego 'ciekawie' zbytnio do serca. Ja wiem, rozumiem, takiego programu rozrywkowego jeszcze nie ma (a zwłaszcza: 'Gwiazdy zakładają wioskę w dżungli'), ale to nie znaczy, że musi być.

PS.2. Bardzo możliwe, że jutro wpisu nie będzie.

PS.3. A jednak, może -- czytam o mieszkańcach pobliskich (w stosunku do planowanego położenia osady Piotra Wereszczyńskiego) Wysp Schouten, wg oceny sztabowców gen. Douglasa MacArthura: Pracują najlepiej w małych grupach: dwóch siedzi i udziela porad technicznych trzeciemu, jak należy podnieść toporek lub nieść wiadro wody... Może jednak Rodacy?!

Brak komentarzy: