piątek, 26 grudnia 2008

Zły i obrażony

Zły i obrażony
Wróciłem.
A wierzba stoi w ogrodzie.

Ryota (1707-1787)

PS.
Haiku Ryoty, to nie tylko przestrzeżenie dla mnie samego, by nie marnować świątecznego na rzeczy tego nie warte; to także jakieś odzwierciedlenie obecnych lektur -- Kultury japońskiej Paula Varleya i Kaligrafii japońskiej Yuuko Suzuki. O ile pierwsza z książek nie wymaga rekomendacji i tłumaczeń, o tyle druga serdecznie mnie właśnie rozbawiła -- cytuję:

Na rynku dostępnych jest również wiele tuszów produkowanych fabrycznie, które są dużo gorszej jakości, a ich odcieniom [PAK: chodzi o odzienie czerni, bo prawdziwy tusz jest tylko czarny] brakuje finezji. [...] Dlatego przy zakupie tuszu warto zasięgnąć porady specjalisty.

Pytanie: gdzie znajdę w Polsce specjalistę do japońskiej kaligrafii, pomocnego w wyborze tuszu? Ostatnia moja wizyta w sklepie dla plastyków (o właśnie -- kolejny przyczynek do kosztów prowadzenia bloga z wczorajszej notki, gdyż kupiłem japoński pisak w formie pędzelko-podobnej, licząc że może zdopinguje mnie on choć do nauki hiragany) i rozmowa z bardzo sympatyczną sprzedawczynią (czyli starającą się być pomocną) skończyła się jej stwierdzeniem, że japońska kaligrafia to w gruncie rzeczy to samo co chińska. No i co ja mam powiedzieć, skoro pani Suzuki zajmuje ze dwa akapity w skrócie przedstawienie samych różnic między tuszami chińskimi, a japońskimi. (Choć oczywiście tuszem chińskim można pisać japońskie znaki.) O 'wyborze' tuszy ograniczonym do chińskiej masówki nawet nie wspominam. Słowem: bardzo zabawna lektura z polskiej perspektywy.
PS.2.
Tak, wiem, istnieją sklepy internetowe, ale nie będę do nich zerkać, póki potrafię napisać tylko 'a' i 'i' w hiraganie. Na więcej zaś wyraźnie brakuje mi czasu -- mimo Świąt.

Brak komentarzy: