Z minionych 36 godzin około 14 spędziłem w pociągach. (Gdyby nie parę ostatnich godzin snu, wyglądałoby to gorzej.) Pociągi, jak pociągi – można coś poczytać w środku, o ile nie ogarnia nieprzezwyciężona senność (np. o 3 nad ranem). Ale ja nie o tym. Ja się wciąż zastanawiam jak łączą się różne cechy wewnętrzne człowieka. Gdy wsiadam do przedziału i widzę młodego człowieka w ubraniu sportowym, rozwalonego na dwóch miejscach, to mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że będzie przeklinał i palił w miejscu niedozwolonym.
Przeklinanie (a wiązanek ładnych posłuchałem, bo i pociąg był spóźniony) to jedno – bardziej zdumiewa mnie sama postawa – tylu młodych ludzi ‘rozwala się’ w środkach komunikacji – wydają się bardzo zmęczeni, czy chorzy. Z podkreśleniem bardzo, bo wielu chorych siedzi sztywniej, pewniej, jakby miało więcej sił.
A zmierzam do rzeczy oczywistej – ten ‘luz’, rozwalanie się, jest sprawą pewnego braku wewnętrznej mobilizacji. To nie tyle ciało, jego zdrowie, czy choroba, słabość, czy siła, określają jak się siedzi, czy chodzi – co to, co ma się w głowie. Koncentracja, poczucie, że tak wypada. I zwykła chęć.
piątek, 12 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz