Niemal odkładając, bo właściwie przeczytałem co było do przeczytania, a zostały mi ćwiczenia i przykłady. Zerkam, nawet czasem jakiś pędzel trafi mi się wziąć do ręki i spróbować maznąć nim tę, czy inną linię, a potem przekładam zakładkę o stronę, obiecuję, że już tylko oglądanie, bo przecież japońskim kaligrafem nie zamierzam w życiu zostać (ani kupować koniecznego wyposażenia, to jest pędzelków, tuszu, kamienia do tuszu, japońskiego bądź chińskiego papieru kaligraficznego i chyba stołu o odpowiedniej wysokości, bo nigdzie nie znajduję przepisowego miejsca na kaligrafowanie w domu), a jednak, przy kolejnym przykładzie zatrzymuję się i myślę, że może jednak odgrzebałbym pędzel i spróbował. I tak nie wiem, kiedy Kaligrafię japońską odłożę ostatecznie na półkę.
Po Kaligrafię japońską sięgnąłem, jako po pewną kontynuację rodzimej kaligrafii – może nie wprost, bo choć coś mnie korciło by spróbować napisać jakieś japońskie wyrażenia, to jednak bardziej chodziło o poszerzenie swoich horyzontów. I chyba warto – bo kaligrafia japońska jest dalece różna od europejskiej. Jest traktowana jako sztuka, podczas gdy kaligrafia ‘łacińska’, to jedynie umiejętność budząca wzruszenie ramion osób interesujących się plastyką, jako zdolność zupełnie odtwórcza (mimo zachęt do tworzenia własnego liternictwa, mimo pojawiających się kwestii rozplanowania tekstu i wyboru formy). Kaligrafia japońska ma szersze możliwości. Po pierwsze bliższa jest malarstwu pędzelkiem (niby u nas też można szkicować piórem, ale kto widział zachodnią kaligrafię abstrakcyjną? a japońska istnieje). Po drugie, pismo japońskie pozwala na wiele form zapisu tych samych słów, co sprawia, że elementem oceny artyzmu, jest też trafność przyjętej formy. Po trzecie, można wykazywać się erudycją i wskazywać na historyczne dziedzictwo znaków. A przy tym wszystkie znane z rodzimej kaligrafii możliwości pozostają zachowane.
***
Znane mi książki bądź o czymś informują, bądź pozwalają na przeżycie czegoś, bądź też pozostawiają obojętnym. Ta nie należy do żadnych z tych kategorii – ona uczy (przynajmniej mnie) jak głęboka jest moja własna ignorancja i to w każdym z zagadnień: tworzenia, czytania i estetycznego odbioru japońskiej kaligrafii. Ta osiemdziesięciostronicowa książeczka daje tylko cień posmaku, pozwalając samemu spróbować i przekonać się, że to o wiele trudniejsze niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
---
Yuuko Suzuki Kaligrafia japońska (tłumaczenie z wydania angielskiego: Justyna Piątek), Wydawnictwo RM 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz