środa, 14 stycznia 2009

O średniowieczu dla Odeona

Odeonie!

Starałem się odpowiedzieć pod blogiem, ale zabrakło mi miejsca na rozwiniecie odpowiedzi. Odpowiadam więc raz jeszcze na Twoją krytykę średniowiecza.

Zacznijmy od tego, że epoki zwykle nie są swoim własnym tworem. Podstawy epoki tworzy to, co było wcześniej, jej zaś własne dokonania są fundamentem dla tego co było później. I tak, podstawami, które zrodziły średniowiecze, był upadek Cesarstwa Rzymskiego (na Zachodzie) oraz najazdy barbarzyńców. Tym zaś, co średniowiecze zrodziło - Renesans. To wcale nie jest tak zły dorobek, nieprawdaż?


Druga rzecz: jakie średniowiecze? Początek i koniec są umowne, ale ogólnie rzecz biorąc średniowiecze to około 1000 lat historii Zachodu. W tym tysiącleciu da się znaleźć przykłady, pozwalające uzasadnić niemal dowolne zdanie na temat średniowiecza. Samo średniowiecze można więc podzielić na kilka okresów - i tak wczesne średniowiecze (do ok. 1000 roku na Zachodzie, w Polsce o kilkaset lat dłużej) rzeczywiście jest okresem wielkiego kryzysu, w którym niewiele rzeczy zmieniało się na lepsze. Ale w końcu zmieniło i można mówić o 'brzasku średniowiecza', o dojrzałym średniowieczu, a w końcu i o schyłkowym, które płynnie przechodzi w epokę Odrodzenia.

Na pewno nie chciałbym żyć w średniowieczu (choć chętnie obejrzałbym je przez 'szybę' - to musiała być fascynująca epoka), choćby (by zacząć od rzeczy bliskich ciału), ze względu na brak bawełnianej bielizny, czy też (by oddalić się od ciała w rejony szczytów europejskiej myśli swego czasu) na wagę jaką przykładano do teologii, a która sprawiała, że całe poznawanie świata było postawione na głowie - najpierw teorie płynące z wiary, potem filozofia, a konfrontowanie jej z materialnym światem, gdzieś na szarym końcu. Ale ta niechęć do mieszkania w owych czasach nie oznacza, że w renesansie, czy baroku było lepiej. Raczej mieliśmy ewolucję, której nurt, czasami robił dziwne zwroty. Z taką czystością w średniowieczu mogło być lepiej niż w renesansie, czy baroku, na przykład.

Dobrze, ale Twoje zarzuty nie dotyczą bielizny, tylko palenia heretyków i Giordana Bruno. Zaczynając od końca pragnę zauważyć, że Giordano Bruno został spalony w roku 1600, a więc w czasie już rozwiniętego Odrodzenia (ba! ramy czasowe znowu są płynne i wielu umieści ten rok już w okresie baroku).

Jeśli chodzi o stosy i heretyków warto pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, co ilustruje sprawa Giordana Bruno, z końcem średniowiecza wcale to się nie zakończyło, a nawet więcej - niektóre formy prześladowań, jak palenie czarownic miało się dopiero na dobre rozpocząć później. Po drugie zaś, średniowiecze to czas konfliktu między władzą duchowną i świecką.

I przy tym konflikcie bym się na chwilę zatrzymał, bo choć obie władze chciały zdominować tę drugą, to ewoluował on w kierunku separacji obu władz. Separacja zaś dawała miejsce na pewną osobistą wolność przekonań. W średniowieczu ten wynik był jeszcze mało wyraźny (ba! gdzie możni się biją, tam zwykle mali tracą głowy), ale dzisiaj to właśnie ta pozostałość średniowiecza odróżnia nas od islamu (gdzie polityka jest religijna i trudno sobie wyobrazić by było inaczej), czy świata chrześcijaństwa wschodniego (gdzie religia z kolei jest polityczna, wspierając trony i satrapów). Podobny zresztą wpływ, miała rosnąca niezależność miast - miejskie powietrze naprawdę czyniło wolnym.

To wszystko koliduje z obrazem silnego Kościoła w średniowieczu. I rzeczywiście, Kościół przechodził różne okresy: wzmocnienia i upadku, reform i popadania w marazm. I nie chodziło tylko o wpływ polityczny, ale także o oddziaływanie na społeczeństwo i faktyczną sekularyzację tego ostatniego.

Nie chcę wychwalać średniowiecza - tam, gdzie jego zalety były ważne, tam jedynie rozpoczynały one długą drogę przemian. Wiele wad nie polega na tym, co było w średniowieczu, a czego w nim brakowało. Brakowało paru rzeczy bardzo ważnych, jak choćby nauk przyrodniczych ('wynalezionych' później, nawet jeśli w średniowieczu powstały uniwersytety), wolności osobistej (ścisłe przypisanie do stanów, które hamowało 'energię społeczną', jakbyśmy to dzisiaj nazwali), czy prywatności (wynaleziono ją o wiele później). Wspomniałem o ideach wynalezionych później, ale obok nich były idee zapomniane - epikureizm, platonizm, wynalazki Archimedesa - ale za te zapomnienia nie można winić średniowiecza, bo doszło do nich wcześniej. Zresztą, czy można winić epokę? Przecież epoka, to tylko abstrakcyjny czas, bezustannie upływający.

Pozdrawiam,

PAK

Brak komentarzy: