niedziela, 3 sierpnia 2008

Przerywnik operowy dla odpoczynku od… braku przerywników operowych (odc. 16)

Który to już raz piszę o „Weselu Figara”? Na pewno było o salzburskiej realizacji pod batutą Harnoncourta, było o wersji pod batutą Jacobsa… Czy było o starej realizacji w reżyserii Petera Halla z Glyndebourne? Nie widzę, więc zapomniałem o nim napisać. Nie pisałem też o moim ‘pierwszym’ „Weselu Figara” – pod kierunkiem Gardinera, bo po prostu było to w okresie preblogowym.

Piszę więc po raz trzeci, a jest to piąte DVD z „Weselem Figara” w moim posiadaniu… Chyba rekord… Ale „Wesele Figara” to dla mnie jedna z trzech najlepszych oper wszechczasów (kolejne to „Cosi fan tutte” i „Don Giovanni” – Mozart rulet!), to dzieło, za które biorą się moi ulubieńcy (Gardiner, Jacobs, Harnoncourt), w którym występują ulubieńcy (jak choćby tu Miah Persson i Dorothea Röschmann), a przy tym opera, która daje duże możliwości realizatorom, zdobywając dla nich wyróżnienia i nagrody – jak znowu tym razem, gdy do zakupu zachęciło mnie wybranie tej realizacji jako „DVD miesiąca” w sierpniowym numerze Gramophone.

Image Hosted by ImageShack.us
Figaro (Erwin Schrott) i Susanna (Miah Persson).

Tym razem jest to Mozart ‘bez wodotrysków’. Dobra, solidna realizacja, dość konserwatywna w strojach i scenografii (Tanya McCallin), wnikająca w psychologię (podpowiadaną, podobno, przez Mozarta) – nie zawsze takie określenia byłyby dla mnie dobrą rekomendacją, ale reżysera – Davida McVicara kojarzyłem z Glyndebourne – z „Juliuszem Cezarem”, a jeszcze bardziej zachęcały fotosy przypominające inną realizację Mozartowską z Miah Persson – „Cosi fan tutte” z Glyndebourne.

Image Hosted by ImageShack.us
Dr Bartolo (Jonathan Veira) i Marcellina (Graciela Araya) – realizatorzy na odwrocie okładki sugerują, że ta para będzie jeszcze miała dzieci i Figaro doczeka się rodzeństwa. (Muszę jednak przyznać, że gdyby nie charakteryzacja Marcellina wyglądałaby lepiej; z drugiej strony gdybym zaprezentował scenę chwilę później – wypadłaby gorzej.)

Wykonanie zresztą bardziej przypomina glyndebournskie „Cosi”.
Orkiestrę The Royal Opera House (tak, to spektakl z Covent Garden z 2006 roku) poprowadził Antonio Pappano, który moim ulubieńcem nie jest, ale chyba dlatego, że nie prowadzi zespołów ‘instrumentów dawnych’, a zajmują go głównie dziewiętnastowieczne opery.

Image Hosted by ImageShack.us
Antonio Pappano tłumaczy piękno ostatniej sceny, choć akurat to jest chyba oczywiste. (Z dodatków.)

Nie dla dyrygenta jednak sięgałem po to DVD, a dla pań – Miah Persson jest świetną Susanną – bardziej mi pasuje do tej roli niż Rosemary Joshua (u Jacobsa), czy nawet Anna Netrebko… Może tylko Alison Hagley w starym nagraniu pod kierunkiem Gardinera była lepsza. Ale jedynie może.

Image Hosted by ImageShack.us
Miah Persson na próbie. Czy takie nieupozowane ujęcia nie są ciekawsze?

Dorotheę Röschmann znałem z tej roli – już ją wspominałem przy okazji realizacji salzburskiej. I nie spodziewałem się niczego więcej. Niezupełnie miałem rację – rola nie jest czymś absolutnym, jest częścią czegoś większego, całego spektaklu. I dlatego Dorothea Röschmann robi tu inne – choć także bardzo dobre wrażenie. Wydaje się, że bardziej jest Księżną – godnie nosząc swój tytuł. Bardziej niż – skądinąd bardzo mi się podobająca w tej roli Annette Dasch. Cóż, do roli Księżnej trzeba dojrzeć.

Image Hosted by ImageShack.us
Księżna (Dorothea Röchmann).

Figaro (Erwin Schrott) mnie nieco rozczarował, ale z Figarem tak jest w gruncie rzeczy zawsze. Ten rzutki cyrulik w „Weselu Figara” zdaje się osobą słabą, zbytnio ulegającą Susannie. W tym wykonaniu jest nawet względnie dobrze – Figaro jest po prostu dość stateczny, będąc jednocześnie sprytnym (rozwinięto wątek Figara, jako twórcy pomysłu na ‘pokonanie’ Księcia) i czułym.

Image Hosted by ImageShack.us
Erwin Schrott (Figaro) tłumaczy, co znaczą przygrywające mu w arii o kobiecej niewierności, rogi.

Cherubino (Rinat Shaham) to pewne rozczarowanie. Wizualne. Zwykle Cherubino to najładniejsza śpiewaczka w całej obsadzie. Tutaj, wszystkim rolom męski, przydałby się lepszy fryzjer. (A może to jakaś sugestia, że skoro fryzjer jest postacią tytułową, to nikt nie może mieć dobrej fryzury?)

Image Hosted by ImageShack.us
Rinat Shaham jako Cherubino.
Image Hosted by ImageShack.us
I takż sama Rinat Shaham przy jednym stoliku z reżyserem – Davidem McVicarem. Czy nie jest to lepsza fryzura?

Gerald Finley jako Książę – cóż tu dodawać. Silny, poważny, godny, owszem – kobieciarz – ale w swych namiętnościach taki prawdziwy…

Image Hosted by ImageShack.us
Gerald Finley (tak, tak, ten pan trochę w stylu Schuberta, swoją drogą stroje sugerują okres ciut późniejszy; choć maszyna na biurku sugeruje naukowe zainteresowania człowieka oświecenia) jako Książę, uwodzony niedwuznacznie przez Susannę, która chce go wykorzystać dla swoich planów.

Resztę obsady zdołałem jedynie zauważyć. Prawie wszyscy świetnie ‘wyglądają’ (czasem się wydaje, że takie właśnie kryterium zastosowano), może tylko Barbarina (Ana James) mogłaby wypaść nieco młodziej jako narzeczona Cherubina. (Choć Cherubinowi to różnicy nie robi…). Z ‘nazwisk’ zwracam uwagę na Don Basilia – Philipa Langridge – tu łysego, więcej – odebrałem to tak, iż łysinę Don Basilia sugeruje libretto. Szczerze mówiąc niczego takiego nie pamiętałem…

Jak widać wykonanie sprawiło mi dużą satysfakcję, nie za jeden, czy drugi punkcik, ale za całokształt - złożenie wrażenie wizualnych z dźwiękowymi, psychologię postaci. Jeśli brakowało mi trochę orkiestry w stylu Jacobsa, czy Gardinera, to mogłem na to dla innych zalet spektaklu przymknąć oko.

Image Hosted by ImageShack.us
Uwaga: Cherubino w niebezpieczeństwie! – Książę przybył do Księżnej wcale nie taki bezwolny i słaby, bo wprost z polowania…

Image Hosted by ImageShack.us
Wybrane fotosy nie przedstawiają dobrze spektaklu – brakuje tego poczucia przestrzeni, subtelnego światła (Paule Constable), jakiejś malarskości scenografii. Tutaj scena zbiorowa w finale aktu II – Susanna i Księżna siedzą, Figaro, Książę i Antonio stoją.

Brak komentarzy: