wtorek, 5 sierpnia 2008

PS, albo analogie

Wczoraj Basia napisała:

„Co do konkretów - trochę mnie przestały interesować smaczki, które nie mają żadnego odniesienia do współczesności - rozumienia dzisiejszych odniesień, uwarunkowań, zapętleń.”

Jak to? Średniowiecze nie ma dzisiejszych odniesień? A ogrodzone, pilnowane osiedla? A angielski stanowiący współczesną łacinę* (bardziej niż kiedykolwiek francuski, zwłaszcza jako język nauki, czasem oficjalny nawet w krajach nieanglojęzycznych – swoją droga uniwersytety i instytucje naukowe przypominają pod pewnymi względami dawne klasztory...). To wszystko nic?

Owszem, Nadolski nie pisał o osiedlach, czy łacinie. (Choć wspomniał o najstarszym znanym w czasach pisania książki (?) krakowskim płatnerzu – niejakim Mikołaju Kopperniku...) Pisał o uzbrojeniu – ale czy i tu nie mamy nawiązań?

Tu muszę przyznać, że czasem zerkam do nowinek z zakresu wojskowości. W przeciwieństwie do wierszy, choćby Barańczaka, da się je śledzić nieuważnie, bez skupienia, które nie zawsze jest możliwe (i stąd brak poczucia, że życie jest za krótkie, by sobie na takie śledzenie pozwolić). I tu trafiają się podobieństwa. Stealth już jest niemodne (analogia do zrzucania zbroi w walce z przeciwnikiem słabo uzbrojonym, w niekorzystnych warunkach terenowych?), moda na aparaty bezpilotowe ma swój szczyt za sobą, sieciocentryczność wciąż modna, ale osłona pancerna – bardzo popularna! I to nic, że czołgi trochę schodzą na margines (tak jak stealth za bardzo związały się ze szczytowym okresem zimnej wojny, wąsko wyspecjalizowały – a to jak wiemy z Darwina, ma swoje uboczne skutki...) – bardzo modne są pojazdy z ochroną przeciwminową, jak też i osobiste ‘zbroje’ żołnierzy, pochodzące z coraz dalej posuniętej rozbudowy kamizelek kuloodpornych, hełmów, wzbogaconych o przeróżne czujniki (choćby noktowizory) i systemy łączności. Żołnierz dzisiaj nosi coraz więcej na sobie – i to nie w postaci plecaka i manierki (które Nadolski podliczał by wskazać, że żołnierz z 1939 roku dźwigał więcej niż rycerz w XV wieku), ale niejako drugiej, obronnej ‘skóry’ – jakby nie patrzeć odpowiednika dawnej zbroi.

Można pytać skąd ta analogia. Zapewne jest to kwestia profesjonalizacji armii – dużych armii z poboru na to nie stać. Życie pojedynczego żołnierza staje się cenne (choć przyczyny są inne), a przy tym panuje zaufanie, że kosztowna technika ma ogromne znaczenie dla zwycięstwa... W każdym razie widać, jak zmiany techniczne (i społeczne), w połączeniu z czystym pragmatyzmem, w zależności od okoliczności prowadzą do biegunowo różnych zmian. Że to nauka banalna? Cóż, za to wiecznie aktualna i potrafiąca łączyć bardzo różne epoki.

---
*) Tak, link trochę perwersyjny. Bo Torlin z jednej strony nie ma racji, gdyż angielski jest dzisiaj czymś podstawowym. Z drugiej zaś jednak strony, ta notka może stanowić pretekst do zadania pytania, czy rzeczywiście pragniemy odejścia od języków narodowych w wielu bardzo ‘prestiżowych’ dziedzinach życia?

Brak komentarzy: