wtorek, 19 sierpnia 2008

Gramophone: Muzykujący politycy („My Top 10”)

1 lipca tłumaczyłem już listę „My Top 10” z Gramophone, poświęconą najczęściej plagiowanym kompozytorom. We wrześniowym numerze lista jest również inspirująca – muzykujący politycy… Choć skąd takie miejsca trudno mi powiedzieć. Listę ułożył Jeremy Nicholas, a ja jedynie tłumaczę:

1. Idi Amin (1920-2003).
Ten brutalny dyktator mógł tylko w ograniczonym stopniu grać na diatonicznym akordeonie guzikowym, ale mimo to stanowi on wyjątek wśród polityków, jako ktoś kto w ogóle potrafił grać na instrumencie muzycznym.

2. Tony Blair (ur. 1953)
Odnotowano w aktach urzędowych, że były Premier i gitarzysta zespołu Ugly Rumours (grupy złożonej ze studentów Oxfordu, z czasów Blaire’a) zwykł brzdąkać na gitarze, w czasie gdy rozmów telefonicznych z Downing Street. […]

3. Bill Clinton (ur. 1946)
William Jefferson Clinton, czterdziesty drugi prezydent USA grywa (nawet jeśli z pewnymi ograniczeniami technicznymi) na saksofonie jazzowym i był pierwszym politykiem, który wykorzystał swój talent muzyczny podczas kampanii [wyborczej].

4. Giscard D’Estaign (ur. 1926)
Prezydent Francji w latach 1974-1981 lubił grywać melodie ludowe na akordeonie. Cytuje się jego powiedzenie: „Gram błędne nuty w muzyce, tak jak nie gram błędnych nut w polityce.” No, no…

5. Gilberto Gil (ur. 1942)
Gilberto Passos Gil Moreira, obecny brazylijski minister kultury, jest piosenkarzem, gitarzystą i twórcą piosenek, zdobywcą nagrody Grammy, zapewne jedynym politykiem, który odbył tournee po Europie (22 występy) podczas sprawowania urzędu.

6. Sir Edward Heath (1916-2005)
Bez wątpienia najbardziej muzycznie uzdolniony brytyjski premier (1970-74), zdobył organowe stypendium w Balliol College w Oxfordzie. Przez całe życie grał na fortepianie, dyrygował orkiestrami i stowarzyszeniami chóralnymi (z różnym powodzeniem) a nawet napisał książkę o radości płynącej z muzyki.

7. Thomas Jefferson (1743-1826)
Trzeci prezydent USA grał na skrzypcach przez całe swoje życie, rzadziej na wiolonczeli. „Muzyka”, powiedział, „była ulubioną pasją mojej duszy, a los rzucił mnie do kraju, gdzie znajduje się ona w stanie żałosnego barbarzyństw.”

8. Helmut Schmidt (ur. 1918)
Wciąż palący kanclerz Niemiec (1974-82) był dostatecznie dobrym pianistą by nagrać płyty długogrające z koncertami na wiele fortepianów Bacha i Mozarta wraz z Christophem Eschenbachem, Gerhardem Oppitzem i Justusem Franzem dla DG i EMI Angel.

9. Condolezza Rice (ur. 1954)
Condi jest sześćdziesiątym szóstym sekretarzem stanu USA. Wyróżnia się wśród współczesnych polityków będąc zapaloną miłośniczką Schumanna i Brahmsa. Co bardziej zaskakujące gra ich dzieła kameralne na znacząco wysokim poziomie, kiedyś nawet pragnęła zostać koncertującą pianistką.

10. Harry S. Truman (1884-1972)
Trzydziesty trzeci prezydent USA (1945-53) był utalentowanym pianistą i kiedyś nawet rozważał karierę muzyka. Powiada się, iż wstawał codziennie o piątej rano by ćwiczyć przez dwie godziny.

W ‘posłowiu’ mogę jedynie zaznaczyć, że staram się sobie przypomnieć Polaka-polityka-muzyka w jednym. I nie bardzo potrafię, poza muzykującym młodym Tuskiem… Choć z drugiej strony przynajmniej nie mieliśmy miłośnika diatonicznego akordeonu guzikowego, co też jest jakąś pociechą...

Brak komentarzy: