„Z trudem dopuszczamy do świadomości, że możemy być ulegli, sterowani i manipulowani. Sądzimy, że jesteśmy niezależni, samosterowni i racjonalni. Wierzymy, że zazwyczaj wiemy, dlaczego robimy to, co robimy. Kupujemy to, co się nam podoba albo jest nam potrzebne. Przyłączamy się do grupy, bo podzielamy jej cele i wartości. Wspieramy te działania, które uznajemy za słuszne. Jeśli komuś dzieje się krzywda, to mu pomagamy. A jeśli nie pomagamy, to dlatego, że nic złego się nie dzieje. I nikt nas raczej nie skłoni do zachowań niezgodnych z naszymi zasadami, do poniżania innych lub wystawiania siebie na pośmiewisko.
Taki obraz własnej osoby chcemy zachować. Paradoksalnie, to ciążenie czyni nas podatnymi na różne taktyki wpływu społecznego […]. Wiele danych wskazuje, że jesteśmy nie tyle racjonalni, co skłonni do racjonalizowania, czyli uzasadniania w sensowny sposób naszych zachowań. Uzasadniania po fakcie.”
Dorota Krzemionka „Posłuszni bez przymusu”, Charaktery Wydanie specjalne 2/2007
Czy znam swoje ograniczenia, nieracjonalność, słabość, uleganie wpływom? Myślę, że w znacznej mierze znam. Ale nawet znając nie chcę się do tego przyznać. Zwykle przed innymi, by uniknąć rad i pouczeń. Ale czasem trudno mi się przyznać przed samym sobą, że przy czymś trzyma mnie wielka, irracjonalna siła. Tymczasem autorka ma rację – tu nie ma paradoksu (wbrew pozorom i jej słowom) – nie przyznając się do własnych słabości jest się słabszym, bo poznanie jest pierwszym etapem ich pokonania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz