Dzisiejszy przerywnik trochę jako odpowiedź na zapytanie Marka o to, jaki jest ten „Czarodziejski flet”. „Ten”, który oglądałem z pustką w głowie i kompletnym brakiem pomysłu na to, co mam napisać…
To nie jest charakteryzacja “na Wildsteina”, to Tamino, czyli Will Hartmann.
Pustkę, bo to jakieś dziwne wykonanie. Widziałem dziwniejsze, przyznaję, zresztą „Czarodziejski flet” jest dość kłopotliwy dla reżyserów. A przynajmniej ja jakoś nie potrafię znajdować dobrych realizacji… Może z wyjątkiem Bergmana, ale ten szwedzki…
Monostatos (Adrian Thompson) – politpoprawny Monostatos by mi nie przeszkadzał, gdyby nie to, że jego ‘wiek’ stoi w sprzeczności z energią, którą musi się wykazywać. Trudno uwierzyć w jego moc; jest trochę niezdarny…
Trudno mi zdefiniować problem tego wykonania. Ma parę plusów – choćby świetną Dorotheę Röschmann jako Paminę (czy może być lepiej? a przy tym wybija się aktorsko), dobrego Sir Colina Davisa dyrygującego orkiestrą The Royal Opera, Dianę Damrau w roli Królowej Nocy. Czasami ładne stroje i efektowne tło, jak w arii Królowej Nocy w II akcie, albo tarczę słoneczną w finale, czy pomysłowy ‘zwierzęcy balet’, który towarzyszy grze na flecie Tamina. Ale poza tymi plusami jakby brakowało życia i spójności koncepcji.
Papageno (Simon Keenlyside) i Pamina (Dorotea Röschmann).
Zacznijmy od Papagena. Simon Keenlyside przyzwoicie śpiewa, prezentuje niemal olimpijskie wygimnastykowanie. A mimo to po scenie raczej snuje się bez sensu niż chodzi, wyglądając na osobę kompletnie bezmyślną (czy można inaczej wyglądać mając kaczora na głowie?)… Papageno jakiego sobie zawsze wyobrażam, to młody człowiek, pełen słabości, ale niegłupi, mimo braków wykształcenia. Trochę samochwała (jak to pokazuje spotkanie z Taminem). Tutaj Papageno jest po prostu nijaki.
Diana Damrau jako Królowa Nocy (II akt).
Królowa Nocy – Dianę Damrau już pochwaliłem. I głos i strój (trochę z innej bajki, ale jej wolno) były dobre – zresztą jej przedstawienie zdobi okładkę płyty, ale to nie wszystko czego oczekuję. Może brakuje jakiegoś podwyższenia? Tu wszystko odbywa się na płaskiej scenie, żadnych schodów, podestów, czegoś, co pozwoliłoby Królowej Nocy górować nad sceną, czegoś co podkreśliłoby nie tylko w muzyce, ale i na scenie królewski majestat.
Papageno (Simon Keenlyside) i Papagena (jako ‘staruszka’… - Ailish Tynan).
Papagena… Papagena – Ailish Tynan – przedstawia inny problem, niespójności opery. Bo tak, Tamino, Sarastro, Monostatos (choć ten ostatni w formie karykaturalnej) nawiązują do strojów osiemnastowiecznych. Królowa Nocy i jej Damy, to świat fantastycznych, dość jednak współczesnych sukien i fryzur – wprowadza to jakiś dysonans, ale to jeszcze można zrozumieć. A Papagena… pojawia się w stroju współczesnym. Dlaczego? Po co jeszcze jeden ‘plan’, jeśli chodzi o stroje i rozumienie „Czarodziejskiego fletu”? Nie wiem. I to, że sceny z Papageną bywają zabawne niewiele tu zmienia.
Sarastro (Franz-Josef Selig) i Pamina (Dorothea Röschmann).
Podobnych zdziwień, w tej dość statycznej realizacji jest więcej. Na przykład dlaczego Królowa Nocy, jej trzy Damy i Monostatos uciekają w finale przed jednym, jedynym Sarastrem? I to tylko go ujrzawszy? Dlaczego pokazano jak Tamino (Will Hartmann) niby to grając na flecie oblizuje sobie górną wargę? Wszystko to wygląda tak, jakby parę dobrych pomysłów i niezłą obsadę pogrążyła pewna bylejakość i niekonsekwencja reżysera, którym jest… uwaga, uwaga – David McVicar, chwalony tu dwa razy przeze mnie – za „Juliusza Cezara” i „Wesele Figara”…
PS.
Może wpływ na moją ocenę ma fakt wydania tej płyty w taniej, kioskowej serii „LaScalla”, gdzie mieści się ona na jednej płycie – niestety, braki jakości widać. Muszę tu jednak dodać, że wydano już wersję Blue-Ray, która powinna się cechować dużo lepszą jakością nagrania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz