Dokładnie o tym rozmawialiśmy któregoś dnia z A., starym, osiadłym tu od lat Anglikiem. A mianowicie: siła Europy i jej kultury, w przeciwieństwie do innych kultur, leży w jej zdolności do krytyki, przede wszystkim do autokrytyki. W jej sztuce analizy i dociekania, w jej ciągłych poszukiwaniach, w jej niepokoju. Umysł europejski uznaje, że ma granice, akceptuje swoją niedoskonałość, jest sceptyczny, wątpi, stawia znaki zapytania. W innych kulturach tego ducha krytyki nie ma. Więcej – są one skłonne do pychy, do uznawania wszystkiego co własne za doskonałe, słowem – są one w stosunku do siebie bezkrytyczne. Winą za całe zło obarczają wyłącznie innych, inne siły (spiski, agentów, obcą dominację w różnych formach). Wszelką krytykę uznają za złośliwy atak, za przejaw dyskryminacji, za rasizm itd. Przedstawiciele tych kultur traktują krytykę jako osobistą obrazę, jako rozmyślną próbę ich poniżenia, nawet jako formę znęcania się. Jeżeli powiedzieć im, że miasto jest brudne, traktują to, jakby ktoś powiedział, że sami są brudni, że mają brudne uszy, szyje, paznokcie itd. Zamiast ducha autokrytyki noszą w sobie pełno uraz, kompleksów, zawiści, zadrażnień, dąsów, manii. To powoduje, że są kulturowo, trwale, strukturalnie niezdolni do postępu, do wytworzenia w sobie, wewnętrznie, woli przemiany i rozwoju.
Ryszard Kapuściński „Heban”
Wynotowałem kiedyś, gdyż rzeczywiście dostrzegam ducha sceptycyzmu krążącego nad europejską kulturą. Ale gdy czytam po raz kolejny, to mój własny sceptycyzm doszukuje się kontrprzykładów. I robi to skutecznie (co może powinienem spróbować sceptycznie zanegować). Niemniej tę myśl w pewien sposób popieram – zdolność autokrytyki świadczy o sile kultury.
PS.
Swoją drogą symptomatyczne, że autor użył słowa ‘autokrytyka’, a nie bardziej polskiego, ale mającego kompromitującą politycznie przeszłość słowa ‘samokrytyka’. Wystarczyłoby to jedno słowo, by pochwałę krytycyzmu zamienić w jego satyryczną naganę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz