środa, 29 października 2008

Radykalna szczerośc

Spóźniona lektura felietonów umieszcza je czasem w innym kontekście. Dopiero dzisiaj rano przeczytałem felieton Jürgena Schmiedera z Forum nr 42/2008 (przedruk z Süddetsche Zeitung), który jakoś wiąże się z moją notką sprzed nieco ponad tygodnia, gdzie bez komentarza (choć z wyraźną przychylnością) cytowałem słowa François de Callieresa; a jednocześnie jakoś odpowiada na pytanie o znaczenie szczerości w życiu, którą Polacy tak cenią w przyjaźni (jak dowodzi tego cytowany przez Marię Dorę artykuł Dziennika omawiający raport prof. Czapińskiego na temat tego, co cenimy w przyjaźni; co prawda w tłumaczeniu nie używa się słowa ‘szczerość’, ale to przecież właśnie to się kryje w nazwie ruchu ‘Radical Honesty’.)

Jürgen Schmieder opisuje swoje przygody z wcielaniem idei radykalnej szczerości w życie:

Pierwszą ofiarę odnotowałem trzeciego dnia trwania eksperymentu, podczas rozmowy telefonicznej. Tłumaczyłem – wtedy jeszcze – dobremu przyjacielowi, że cholera jasna, powinien w końcu zacząć szukać pracy, bo jego żebrzące o litość szlochanie i depresja wywołana końcem życia studenckiego po prostu mnie wkurza. A ponadto jego fryzura wygląda tak, jakby ktoś położył mu na głowę zafarbowane na czarno spaghetti. Odłożył słuchawkę. Ja natomiast byłem pewny, że nigdy więcej nie będę musiał wysłuchiwać historii o listach motywacyjnych i rozmowach o pracę. Super. [Jürgen Schmieder]

De Callieresa zapewne by powiedział, że prawda owszem, w tym była, ale gdzie szerokość horyzontów, która pozwala dostrzec zalet i głębi tradycji, które wiążą się z taką fryzurą...

Dłużej broniła się kasjerka na dworcu w Monachium. Jakiś młody człowiek podbiegł do okienka. Jego pociąg odjeżdża za trzy minuty! – «Masz pecha. Najpierw musze obsłużyć ludzi w kolejce» – mówi kobieta w okienku. Wtedy już wiedziałem, że muszę wkroczyć do akcji. – «To przecież jakiś absurd! Co za wredny babsztyl! Dziwi panią, że wszyscy szczerze nienawidzą kolei?» Kobieta spojrzała na mnie tak, jakby ktoś wymierzył jej właśnie policzek. - «To co mam teraz zrobić?» - spytała zakłopotana. – «Sprzedać bilet temu panu, bo to pani zasrany obowiązek. – A czy moim obowiązkiem jest wysłuchiwanie tego, jak ktoś nazywa mnie idiotką?» - oprzytomniała. - «Powiedziałem tylko „wredny babsztyl” i „babsko”!» Wyszedłem z kolejki i poszedłem do biletomatu. Czułem się wolny i odważny. Ludzie z kolejki odprowadzili mnie wzrokiem. Twarze niektórych wyrażały podziw i zaskoczenie. Inne zdawały się mówić: dupek, grubianin. [Jürgen Schmieder]

Nie mogę sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek pomyślałem o kimś spontanicznie „babsztyl”, albo „wredne babsko”. Raczej nie, chyba że cytując. Cóż, prawda zawsze jak oliwa...

Wieczorem tego samego dnia poszedłem za ciosem. Prowadziłem mało zajmującą rozmowę z żoną. Opowiadałęm jej właśnie, że mój mózg pracuje przez cały czas, na okrągło. Odparła, że też tak ma – nie potrafi nawet przez chwilę o czymś nie myśleć. Wtedy wstąpił we mnie demon prawdomówności. - «Cieszyłbym się bardzo, gdybyś włączała swój mózg choć na sześć godzin dziennie.» Stało się. Cisza. Pięć sekund ciszy. I nagle: «Ty arogancki dupku! Myślisz, że jesteś najmądrzejszy?!» Potem posypało się parę wulgaryzmów. Tego dnia nie było buziaka na dobranoc. [Jürgen Schmieder]

No i proszę. Jak widać autor zakończył swój eksperyment, gdyż przechodząc do zdania nie było buziaka na dobranoc zaczął się posługiwać, zamiast całą i radykalną prawdą, niedopowiedzeniami... Zresztą sam to przyznaje, pisząc o mejlu do Doktora Prawdy (The Truth Doctor – Brada Blantona), przywódcy ruchu, który uznał, że Schmieder jest powierzchownym dziennikarzem, którym nie warto się zajmować; po czym Schmieder wrócił do normalności, czyli – jak suponowali jego znajomi - kłamania.

* * *

Zachowując trochę powagi – François de Callieres wyraźnie wskazywał, pisząc o inteligencji i horyzontach, że chodzi o pewną sprawność językowo-psychologiczną (nie ma u niego wskazania, że tak należy postępować, nawet jeśli jako autor notki skłaniałbym się ku takiej sugestii), która pozwala przekazać treść bez obrazy i szkody (więcej nawet, choć to już kwestia kontrowersyjna – przekazać nie tylko treść, ale i odnieść oczekiwany rezultat z rozmowy); czyli umiejętność, której Jürgen Schmieder wyraźnie się wyrzekł w swoich działaniach. Ale jak sobie pomyślę, że ktoś tak może rozumieć prawdę i szczerość... To już lepiej wrócić do "kłamania".

Brak komentarzy: