wtorek, 21 października 2008

Logika

Myślenie logiczne, oparte na schemacie dedukcji ma w retoryce dość ograniczone znaczenie. Głównie dlatego, że bardzo trudno znaleźć w języku codziennym zdania ogólne, które byłyby bezwzględnie prawdziwe. Natomiast zastępowanie ich zdaniami względnie prawdziwymi powoduje, iż z jednej niekoniecznie prawdziwej opinii wysnuwa się inną niekoniecznie prawdziwą opinię -- za pomocą bardzo logicznej i "prawdziwej" metody. Choć unikamy w tym podręczniku wartościowania, chyba trzeba jednak w tym miejscu zwrócić uwagę, że dedukcja i entymaty stosują przede wszystkim ci mówcy, którzy chcą coś ukryć, jakąś treść przemycić -- głównie po to, żeby nie ponosić za nią pełnej odpowiedzialności i na przykład nie zostać posądzonym o propagowanie krzywdzących stereotypów lub wręcz wzbudzanie nienawiści. Entymat quasi-logiczny i oparty na opinii udającej prawdę zawsze pachnie manipulacją. Zarazem jednak ten typ rozumowania i konstruowania argumentów daje się łatwo podważyć: czasem wystarczy tylko wyartykułować ukrytą przesłankę, żeby podważyć jej słuszność i ośmieszyć przedmówcę. Innym razem trzeba udowodnić -- a raczej przekonać słuchaczy -- że jest ona błędna. Co niekoniecznie musi być łatwe: wyobraźmy sobie mówcę, który wykazuje, iż w rozumowaniu jego przedmówcy kryje się przesłanka (na przykład antysemicka), którą on sam uważa za błędną i szkodliwą, ale jego słuchacze traktują ją jako oczywistość.
Michał Rusinek, Aneta Załazińska Retoryka podręczna, czyli jak wnikliwie słuchać i przekonująco mówić, Znak 2007

Sam bym tak zapewne nie powiedział. Gdzieś we mnie trwa wciąż szacunek dla logiki. Może też dlatego, że autorzy piszą jako humaniści – dla nich logika to ciąg sylogizmów. Dla mnie logika to głównie algebra Boole’a, a więc raczej narzędzie do przekształcania przesłanek tak, by stały się bardziej przyjazne – prostsze, czy łatwiejsze do weryfikacji. Słowem: coś co bardzo ułatwia życie i czyni wysiłki skuteczniejszymi, ale wciąż przy świadomości, że ‘śmieci na wejściu dają śmieci na wyjściu’.

Wracając jednak do twierdzenia autorów – zastanawiam się, czy widziałem tak rozumiane rozumowanie w praktyce. I rzeczywiście, może nie w polityce, może nie było ono celową manipulacją, ale trafiało mi się czytać, jak to ktoś bardzo uważnie i konsekwentnie prezentuje swoje rozumowanie, wskazując na jego ‘bezwzględną słuszność’, wynikającą z nie dającego się obalić ciągu sylogizmów. I za każdym razem nie widziałem powodów, by zgadzać się z autorem. Bo za każdym razem wszelkie kontrowersje i punkty dyskusyjne zostały przeniesione z głównej tezy do przesłanek. Więcej – była to argumentacja wyjątkowo słaba, gdyż w miejsce typowej dyskusji z odmiennymi poglądami oferowano rzekomo zawsze słuszne twierdzenia, w żaden sposób nieuargumentowane. Czy jednak była to próba manipulacji?

Brak komentarzy: