poniedziałek, 13 października 2008

Wygoda władzy

Stwierdziłem, że prezydent analizując zagadnienia afrykańskie nie zawsze dostrzega różnicę między wojskową okupacją terenów nieprzyjaciela, a naszą sytuacją w Afryce Północnej. Rozważając plany i propozycje, tyczące jej mieszkańców, rozprawiał stale w kategoriach rozkazu, instrukcji i przymusu. Musiałem mu przypomnieć, że działamy w myśl polityki mającej na celu pozyskanie i wykorzystanie sojusznika, i że nie tylko nie chcemy rządzić okupowanym krajem, lecz staramy się przeforsować stopniowe rozszerzenie bazy rządów. Ostatecznym tego celem jest przekazanie wszystkich spraw wewnętrznych władzy demokratycznej. Zgodził się z tym, pamiętając, że na długo przed inwazją sam opracowywał wytyczne tej polityki, ale wciąż (może podświadomie) podchodził do spraw lokalnych jako zdobywca. Jak bardzo byłoby nam wygodnie, gdybyśmy mogli postępować tak samo!
Dwight David Eisenhower "Krucjata w Europie", tłum. Aleksander Sudak, Bellona, 1998

Już się tłumaczę, otóż chodzi mi po głowie samoograniczenie władzy. To, że dobra i odpowiedzialna władza nie korzysta ze wszystkich swoich uprawnień, póki nie jest to konieczne. Bo władza jest pokusą, ale trzeba wiedzieć, na ile można jej ulec.

Brak komentarzy: