niedziela, 12 października 2008

Marimba

- Ja już tu byłem jak był Gershwin. Błękitna Rapsodia i Amerykanin w Paryżu. Grał taki Polak, Możdżer się nazywa. On gra po swojemu. I tak jazzuje. Za ciężkie to było co on grał… Pytałem znajomych, jak im się podobało i mówili, że się podobało, ale tak widziałem po minach, że nie wszystkim. […] A w dzisiejszym koncercie plus jest ten, że jest marimba. To chyba są te bębny. A kompozytorzy tylko jacyś nieznani* - sprawdzałem w Internecie, to chyba barokowi jacyś…
- Barok bywa bardzo odprężający. […]
[…]
- Oni ogłaszali dwa razy konkurs. Pierwszy raz nie odpowiadałem, a za drugim razem pytali, skąd się wywodzi marimba. Jak ktoś ma Internet to nie ma z tym problemu. Wysłałem im odpowiedź i po trzech dniach mi napisali, że wygrałem nagrodę, i że mogę wybrać, czy wolę płytę, czy zaproszenie na koncert. I tak tu przyszedłem.
- A! Czyli wcale tego nie planowałeś!


Tak (mniej więcej) wczoraj pan w moim sąsiedztwie tłumaczył, co i jak zaproszonej przez siebie pani.

---
*) Arcangelo Corelli (1653-1713), Federico Biscione (ur. 1965), Antonio Eros Negri (ur. 1964), Francesco Geminiani (1687-1762). Na scenie stały, oprócz krzeseł: cztery kontrabasy, harfa, marimba, klawesyn i dwa kotły.

darmowy hosting obrazków
Agnieszka Grzybowska gra na marimbie.

***

Nie, nie narzekam na sąsiedztwo. Nieźle się tym bawiłem, choć wolałbym jakieś zatyczki do uszu, bo to jednak krępujące, gdy się nie da czytać przepisu na seler z cytryną Rachel Yakar**, gdyż przemowa sąsiada rozprasza. Pan wbrew swoim własnym obawom nie gadał po rozpoczęciu koncertu i chyba się nawet przesiadł. A przecież są takie miejsca do słuchania muzyki, że wręcz nie wiem, czy mam bardziej podkreślać przyjemność, którą muzyka niesie, czy dyskomfort warunków słuchania… O! na przykład tu:

darmowy hosting obrazków
(Tadeusz Klimczyk „Pierwsze amerykańskie drednoty” w MSiO, nr 9 (81), wrzesień 2008, str. 54)

---
**) Nie, nie gotuję. Po prostu przyjemnie poczytać. I muzyki jakoś inaczej się słucha, gdy się wie, kto poleca seler z cytryną, a kto tagliatelle gambesi e rucola.

PS.
Początkowo chciałem zostawić tak jak jest, ale uznałem, że ktoś może się czuć 'wyśmiany' przez nieznajomość Antonia Erosa Negriego, na przykład... Otóż tłumaczę, że śmieszyło mnie pomylenie marimby z kotłami, oraz pewien ton tłumaczenia przez osobę niezbyt kompetentną. Trzy rzeczy mnie zaś zafrapowały (jednej nie zaznaczyłem, bo nie bardzo miałem jak). Te trzy rzeczy to: niechęć do improwizacji i oczekiwanie, że wszystkie utwory zostaną wykonane w sposób 'standardowy' (patrz Możdżer); nieznajomość Arcangelo Corellego (skoro twórca takiego 'hiciora' jak Koncert Bożonarodzeniowy jest nieznany przez współczesnego słuchacza...); wreszcie (niezaznaczona) niechęć z jaką pan wymawiał słowo 'barokowi' w odniesieniu do kompozytorów.

Brak komentarzy: